01. Jordania: Akaba
W Akabie lądowaliśmy wcześnie rano. Linie
Royal Jordanian obsługują większość lotów z tego małego lotniska, nie ma ich za
wiele w ciągu dnia - głównym lotniskiem w Jordanii jest lotnisko w Ammanie.
Piaskowy budynek portu lotniczego, skrupulatne sprawdzanie paszportów, wiza
wydawana od ręki za darmo na 30 dni, fotografia twarzy, odebranie bagaży i w
końcu wyszliśmy przed główny budynek. Gorące powietrze uderza w twarz, wokoło
wszystko w kolorach żółci i beżu. Lotnisko leży około 8 km od centrum Akaby.
Obszerne parkingi z rejsowymi autobusami i taksówkami. Żadnego problemu z
transportem.
Akaba była naszą bazą wypadową, pierwszym punktem z którego ruszyliśmy na zwiedzanie Jordanii. Zatrzymaliśmy się w hotelu Mina, średniej klasy hotel ale bardzo wygodnie położony i wyposażony we wszystko co potrzeba - wifi, basen, restauracja - wszystko to za 60 dolarów/noc za "double room". Ma dobrą stronę internetową, łatwo dokonać rezerwacji.
21 lipca 2014
Jordania, Jordan, Akaba, Aqaba, lotnisko Akaba, Morze Czerwone, zatoka Akaba, bazar
2. Jordania: Petra i Nabatejczycy →
Akaba była naszą bazą wypadową, pierwszym punktem z którego ruszyliśmy na zwiedzanie Jordanii. Zatrzymaliśmy się w hotelu Mina, średniej klasy hotel ale bardzo wygodnie położony i wyposażony we wszystko co potrzeba - wifi, basen, restauracja - wszystko to za 60 dolarów/noc za "double room". Ma dobrą stronę internetową, łatwo dokonać rezerwacji.
Akaba, pomimo swojej wielkości (110 tys. mieszkańców) jest miastem
bardzo "kompaktowym", bardzo przyjemnie się tutaj spaceruje wzdłuż
plaży w kierunku portu. Najważniejsza jest lokalizacja miasta - tak naprawdę Akaba
leży na styku trzech kontynentów i czterech państw: Jordanii, Izraela, Egiptu i
Arabii Saudyjskiej. To najbardziej na południe wysunięte miasto nad Morzem
Czerwonym (Jordania posiada zaledwie 27 km linii brzegowej Morza Czerwonego) -
po drugiej stronie zatoki widać Egipt i Izrael (Eilat).
Centrum jest nowoczesne, szerokie ulice,
mnóstwo hoteli, sklepów i dynamika miasta typowa dla centrów turystycznych.
Można tutaj kupić i załatwić wszystko - od banalnych wycieczek po bilety
lotnicze na wszystkie linie lotnicze, wymienić pieniądze (1 dinar jordański to około 1.4 dolara amerykańskiego), dobrze zjeść (kuchnia lokalna jak i europejska, nawet z McDonaldem w centrum miasta dla fanów tej sieci). Akaba to strefa wolnocłowa
(ASEZA). Ceny przystępne - oczywiście zdaje sobie sprawę ze względności takiego
sformułowania. Generalnie jest tutaj znacznie taniej niż w podobnych kurortach
np. w Izraelu ale bardziej wyszukane zakupy lepiej jest robić w mniejszych
miejscowościach w głębi Jordanii, z dala od ruchu turystycznego.
Zaczęliśmy nasze wędrówki po mieście od
buszowania po lokalnym bazarze. Po wyjściu z hotelu przeszliśmy tylko przez
dwupasmową ulicę aby od razu znaleźć się w dzielnicy pełnej małych sklepów,
kafejek i straganów, właścicieli zapraszających do środka i atmosfery typowej
dla bazarów Bliskiego Wschodu czy dalekiej Azji. Przyjazna atmosfera, polscy
turyści są tutaj dobrze znani stąd zewsząd płynące, kaleczone "Dzień dobry"
i "Zapraszamy" - chodząc tak od sklepu do sklepu posmakowaliśmy więc
kilku rodzajów herbat zawsze serwowanych na powitanie (miętowa a także z
dodatkiem cynamonu), zjedliśmy trochę słodyczy i kupiliśmy mnóstwo
przypraw.
Przede wszystkim "zatar" - chyba
najbardziej popularna przyprawa Jordanii. Jest to mieszanka kilku przypraw w rożnych proporcjach - właśnie te proporcje sa dosyć istotne bo decydują o smaku
tej przyprawy. Jest trochę zamieszania co do nazwy, bowiem z jednej strony zatar
to mieszanka oregano, kalaminty, tymianku i cząbru (także z dodatkiem sezamu,
hyzopu lekarskiego i często owoców sumaku) ale z drugiej strony najważniejszym składnikiem jest oregano -
Oreganum syriacum i nazwa zatar dotyczy często właśnie tego składnika. Ten
rodzaj oregano decyduje o smaku i
najlepiej znaleźć zatar z jak największą zawartością oregano a pozostałe
składniki można dodać samemu według własnych upodobań. Niejednoznaczność w
nazewnictwie bierze się zapewne stąd, że sama nazwa "zatar" pochodzi
(wg Ignacego Gelba) z wymarłego, semickiego języka Akkadian od słowa
"sarsar" co można tłumaczyć jako "pikantna przyprawa
korzenna". Może pochodzić tez z syryjskiego "satre" i wtedy
odnosić się może do rodzaju cząbru - Satureia Thymbra. Także wielu historyków i
rabinów żydowskich identyfikowało słowo "ezov" obecne w Biblii
właśnie jako zatar. W Izraelu jako
zatar zaczęto gównie uważać hyzop lekarski (holy hyssop). Wielka akcja
ekologów, którzy twierdzili, że hyzop jest na wymarciu spowodowała wpisanie tej rośliny w 1977 roku na listę roślin chronionych w Izraelu i karanie grzywną za
jego zrywanie. Decyzja ta została uznana przez społeczność arabską jako
działanie anty-arabskie, zwłaszcza że decyzja dotyczyła także obszaru
Zachodniego Brzegu i zatar jest konfiskowany na przejścia granicznych Izraela -
jak widać nawet banalna przyprawa może być problemem politycznym. Jedno można
powiedzieć - smak jest niepowtarzalny. W naszej kuchni rozgniatamy go i
mieszamy z oliwą jako dodatek do sałatek i mięs - ale łatwo jest znaleźć
mnóstwo przepisów na jego zastosowanie, np. dodawany jest on nawet do herbaty.
Kupiliśmy trochę przypraw |
Zatar - najlepszy z dodatkiem oliwy |
Po drodze wstąpiliśmy do Urzędu Pocztowego,
który położony jest w dzielnicy bazarowej i zeszliśmy nieco w dół ku zatoce i
plaży. Tak naprawdę istnieje tutaj kilka rodzajów plaży, o rożnym standardzie.
Duże hotele mają wydzielony własny dostęp, plaża miejska ciągnie się na
przestrzeni kilku kilometrów aż do portu z dużym bulwarem spacerowym wzdłuż
brzegu. W części środkowej nabrzeża znajduje się plaża publiczna AI-Hafayer. Nie korzystaliśmy z niej - kobiety jordańskie chodzą i "opalają" się zakryte
od stóp do głów i rozebrana Europejka stanowiłaby tutaj nie lada atrakcję.
Lepsza pod tym względem jest (także publiczna) plaża w Aqaba Marina Park oraz
ekskluzywna plaża w zatoce Tala Bay. Do plażowania polecałbym jednak plaże przy
którymś z ekskluzywnych hoteli - nawet nie mieszkając tam można wykupić
wejściówkę i skorzystać z plaży.
Wszędzie chodziliśmy pieszo, najlepszy sposób
na poznanie miasta.Szerokim bulwarem dochodzi się do portu. Pomiędzy bulwarem a
plażą znajduje się wąski pas działek, gdzie miejscowi rolnicy uprawiają warzywa.
Oczywiście Akaba to przede wszystkim Morze
Czerwone, świetna pogoda i możliwość pływania, nurkowania i sportów wodnych.
Jest znacznie taniej niż w Izraelu i każdy znajdzie coś dla siebie. Jest
mnóstwo biur turystycznych oferujących sesje nurkowania, zwłaszcza w porcie
naganiaczy i oferty można spotkać na każdym kroku. Akaba ma 23 wydzielone tereny
nurkowania, większość w granicach tzw.
Aqaba Marine Park. Każdy rejon ma wdzięczną nazwę i różne atrakcje dla nurków -
największą są oczywiście rafy koralowe, ale są także zatopione wraki statków np.
"Cedar Pride", "Taiyong"w tzw. ogrodzie japońskim czy barka
"Tarmac Five". Jest wiele opcji, można negocjować ceny.
Działki warzywne przy plaży w Akabie |
Meczet Al-Sharif Al Hussein Bin Ali |
Wzdłuż plaży na klientów czekają właściciele
łodzi ze szklanym dnem (glass boats), za około 10 dolarów można wypłynąć w głąb
zatoki, aby obserwować rafy koralowe. Taki rejs trwa około 1-1.5 godziny i właściciele łodzi gwarantują pokazanie najciekawszych raf koralowych. Wielką
kolekcję korali można obejrzeć w akwarium w Centrum Nauk Morskich (Marina
Science Centre), które znajduje tuż za portem.
Właściciele "glass boats" oczekujący na klientów na plaży w Akabie |
My zdecydowaliśmy się następnego dnia naszego
pobytu w Akabie popłynąć na nieco dłużej
i dalej w głąb Morza Czerwonego.
Chcieliśmy przede wszystkim posmakować snorkelingu i poobserwować rafy koralowe
na własne oczy. Taki 4-5 godzinny rejs kosztuje około 30 dinarów jordańskich
(40 dolarów). Wypłynęliśmy bardzo wygodną łodzią Sindbad Group dla około 30
osób, na pokładzie oddzielne miejsca do
opalania, w cenę wliczony obiad na łodzi a przede wszystkim prawie 2 godzinne
nurkowanie z maską ponad ścianami raf koralowych - warto to zaplanować będąc w
Akabie, ponieważ woda tutaj jest bardzo czysta, ceny niewygórowane i nie ma
nadmiaru turystów (zwłaszcza we wrześniu). Świetnie spędzone kilka godzin,
widok z morza na Akabę a także Egipt i izraelski Eliat.
Śniadania i kolacje jedliśmy w hotelu, ale nie
ukrywamy, że wpadliśmy też w ostatnim dniu pobytu w Akabie do McDonalda......
Kuchnia jordańska jest typowa dla Bliskiego Wschodu. Króluje humus a
podstawowym mięsem jest jagnięcina. Mansaf to jagnięcina przyprawiona
aromatycznymi ziołami, gotowana z jogurtem i serwowana z ryżem lub bulgur -
wysuszonymi ziarnami pszenicy twardej przypominające kuskus. Nie ukrywam, że
najbardziej brakowało mi (jak zwykle na Bliskim Wschodzie lub w Azji) zwykłego
polskiego chleba - w Jordanii króluje pita oraz placek chlebowy, czyli khbuz. Przed
daniem głównym popularne są przystawki, tzw. mazzeh, rożnego rodzaju sałatki
(bardzo dobra z shanklish z ostrego krowiego lub owczego sera z dodatkiem
cebuli, pomidorów i oliwy).
Do miejscowych przysmaków należy kofta, czyli
mielone mięso jagnięce grillowane w kulkach z mocnymi przyprawami, także mahshi
– czyli nadziewane ryżem lub mięsem warzywa np. bakłażany pomidory, cukinia, ale
także liście winogron (przypomina to polskie gołąbki...) . I oczywiście
wszędzie kebab w rożnych postaciach.
Alkohol, zwłaszcza piwo, można kupić w Akabie
bez problemu, choć jak wiadomo nie jest on popularny w kuchni jordańskiej. Pije
się oczywiście mnóstwo herbaty i kawy, przeróżne rodzaje przygotowywane z dużym
pietyzmem. Desery są słodkie, dużo miodu i syropów.
Koza czekająca na "ścięcie" przed sklepem mięsnym - jej towarzyszki wiszą już na hakach |
Akabę wspominamy bardzo dobrze Bezstresowe
miasto, dobry punkt wypadowy do zwiedzania Wadi Rum i Petry - dalsze etapy
naszej podróży.
Widok na miasto od strony Zatoki Akaba |
21 lipca 2014
Jordania, Jordan, Akaba, Aqaba, lotnisko Akaba, Morze Czerwone, zatoka Akaba, bazar
2. Jordania: Petra i Nabatejczycy →
bardzo ciekawy opis , posluzyć może jako praktyczne wskazowki dla chętnych wybierających się do Jordanii, jak ja... :)
OdpowiedzUsuńWitam , bardzo ciekawy dziennik, sam wróciłem przed chwila z Jordanii i uważam go za interesująca obserwację jordańskiej rzeczywistości, natomiast w kursie walut koledze się wkradł błąd , no chyba ,że przez te 2 lata tak mocno w Jordanii spadł kurs dolara , bo dzisiaj za 1 JOD można otrzymać 1,4 USD. Pozdrawiam Marco
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz.
UsuńBłąd już poprawiłem - powinno być oczywiście odwrotnie. Nieco później napisałem, że około 30 dinarów jordańskich to około 40 USD - co odpowiada mniej więcej stosunkowi 1 JOD do 1.4 USD.
Pozdrawiam.
Dobry, użyteczny opis. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMiałem przyjemność być w Akabie w 2004 roku. I faktycznie - bezstresowe, świetne miejsce. Bezpiecznie. Pyszne jedzenie.
OdpowiedzUsuńA co do alkoholu... Byłem w dwóch ostatnich dniach Ramadanu i tuż po. W Ramadanie nie było możliwości kupienia nawet piwa (w sklepach). Minął Ramadan i - choć trzeba było poszukać, coś się znalazło.
Fajny opis Akaby. Teraz jest tam niestety mniej bezpiecznie niż w 2014, ale zawsze warto spróbować.
OdpowiedzUsuńMasz na myśli Jordanię czy Akabe? I jakie zagrożenia masz na myśli?
UsuńAkaba to niezłe miejsce, taki Sopot Jordanii. Dobre miejsce do nurkowania.
OdpowiedzUsuń