03. Francja: Camargue
Kiedy rozważa się pobyt i wypoczynek na południu Francji to niemal od razu przychodzą na myśl najbardziej znane miejsca Lazurowego Wybrzeża, włączając w to Niceę, Cannes czy też Saint Tropez. Na południu Francji są jednak miejsca nie tak bardzo znane z pierwszych stron gazet, ale nie mniej (a może nawet bardziej) ciekawe i warte zobaczenia.
Rejon Camargue należy niewątpliwie do takich miejsc. Z jednej strony można tutaj znaleźć wszystkie rozrywki typowe dla Lazurowego Wybrzeża, piaszczyste plaże, świetną pogodę. Z drugiej strony jest to miejsce do bardzo aktywnego wypoczynku, położone w delcie Rodanu, z bardzo specyficznym klimatem i oferujące atrakcje nie spotykane nigdzie indziej nie tylko we Francji, ale i w Europie. Przyjechaliśmy tutaj na początku września z przygotowanym planem naszych wędrówek i chęcią poznania tego rejonu. Wylądowaliśmy wczesnym popołudniem w Nicei, bardzo sprawnie wynajęliśmy nasz samochód i ruszyliśmy w kierunku Camargue. Bardzo szybko przemieszczaliśmy się autostradą wzdłuż Lazurowego Wybrzeża, o tej porze roku nie było już żadnych korków (Francuzi wypoczywają głownie w sierpniu i wtedy wszystko tutaj jest zablokowane). Na wysokości Arles skręciliśmy na południe na drogę D570 i po około 3 godzinach jazdy zameldowaliśmy sie w naszym hotelu. Wynajęliśmy mały, bardzo wygodny hotel Mangio Fango na obrzeżach Saintes- Maries-de-la-Mer – cichy, na uboczu, z małą ilością gości, dwoma basenami i świetną restauracją. Co prawda mieliśmy małe "spięcie” z menadżerem hotelu zaraz po przyjeździe, gdy okazało się, że nasza rezerwacja odbiega od tego, co zapisane zostało w dokumentacji hotelowej, ale wszystko zostało dość sprawnie wyjaśnione. Następne dni potwierdziły, że dokonaliśmy dobrego wyboru, chociaż hotel do tanich raczej nie należy. W okolicy nie brakuje hoteli do wynajęcia, są one zazwyczaj małe, kameralne, o niskiej zabudowie, ulokowane wśród kanałów i łąk – komary są wszędzie!
Saintes-Maries-de-la-Mer to stolica regionu Camargue, małe nadmorskie miasteczko, które jest typowym kurortem, w sezonie pełnym turystów, ale we wrześniu już stosunkowo spokojnym, bez nadmiernej komercji i hałasu. Zwłaszcza wieczorami jest tutaj bardzo kameralnie, w restauracjach nie brakuje miejsc, nie ma większych problemów z zaparkowaniem samochodu. Dość powiedzieć, że miasteczko liczy około 2.5 tys mieszkańców, ale w sezonie potrafi tutaj przybywać ponad 50 tys turystów. Wąskie uliczki pełne sklepów i restauracji, mały port jachtowy i rybacki, długie, wąskie plaże - typowa atmosfera nadmorskiego miasteczka.
Z naszego hotelu do miasta mieliśmy dosłownie „żabi skok”, około 3 kilometrów, wyjeżdżaliśmy wieczorami do miasta na kolację, na ulicach było już wtedy raczej pustawo, wjeżdżaliśmy od strony ronda z pomnikiem byka, na przeciw biura turystycznego. W czasie dnia najłatwiej zaparkować na dużym parkingu znajdującym się w bok od głównej promenady, parking jest bezpłatny i praktycznie niemal w centrum miasta. Najtrudniej z parkowaniem jest w sobotę, gdy odbywa się tutaj dzień targowy. Stragany rozłożone są na głównym placu miasta, w okolicach urzędu pocztowego. Duży parking znajduje się także w okolicach budynku policji municypalnej, zwłaszcza wieczorem jest tutaj wygodnie zaparkować (parking jest bezpłatny, ale w dni targowe pobierana jest tutaj opłata 4.50 euro za parkowanie).
Saintes- Maries-de-la-Mer to jednak nie tylko typowa miejscowość turystyczna. Miasto ma bogatą historię sięgającą IV wieku n.e, gdy opisane zostało przez rzymskiego geografa Rufusa Festusa Avienusa jako miejsce, do którego - jak głosi legenda - przybyły na łodzi po ucieczce z Egiptu trzy Marie: Maria Magdalena, Maria Salomea i Maria Jakubowa. Trzy Marie były pierwszymi świadkami pustego grobu Chrystusa, salwowały się ucieczką z Egiptu i przybiły tutaj po tygodniach żeglugi. Miasto znane było początków pod nazwą "Ra" - od słowa ratis, oznaczającego małą łódź zbudowana z bali drzewa. W VI wieku n.e.. na polecenie Arcybiskupa Arles, wzniesiono tutaj mały kościół pod wezwaniem Św. Marii. Nazwa miasta uległa później zmianie na Notre-Dame-de-la-Mer (obecna nazwa miasta została nadana w 1863 roku). Obecny kościół powstawał pomiędzy wiekiem IX i XII, początkowo pełnił także funkcje obronne (wewnątrz znajduje się głęboka studnia, z której czerpano pitną wodę). W XV wieku odkryto na terenie szczątki, które uznano jako relikwie Marii Salomei i Marii Jakubowej. Od tego czasu kościół nabrał szczególnego znaczenia jako miejsce pielgrzymek. Kościół góruje nad miastem, widać go zarówno z lądu jak i od strony wody. Na dachu znajduje się punkt widokowy.
Co ciekawe, miasto jest także miejscem kultu i pielgrzymek Cyganów, którzy pielgrzymują tutaj z całego świata, aby uhonorować Św. Sarę - ciemnoskórą służącą, która towarzyszyła Świętym Mariom w ich ucieczce z Egiptu (inna wersja legendy głosi,że Sara była osobą, która pierwsza spotkała trzy Marie po ich przypłynięciu do brzegów Francji). Posąg Sary znajduje się wewnątrz kościoła. Cyganie zjeżdżają do Saintes- Maries-de-la-Mer pod koniec maja (24 maja), aby oddać hołd Św. Sarze. Miasto wypełnia się wtedy muzyką i śpiewami Romów, zresztą także w ciągu roku Cyganie koncertują, śpiewają i tańczą tutaj regularnie. Punktem kulminacyjnym uroczystości jest procesja ulicami miasta z figurą Św. Sary ku miejscu na plaży, gdzie przybić miała łódź ze Świętymi Mariami.
Niestety, kościoła nie udało nam się zwiedzić - od 01 września 2015 rozpoczęła się jego renowacja i kościół będzie zamknięty dla zwiedzających do lata 2016.
W otoczeniu Saintes- Maries-de-la-Mer, prawie 50 lat temu powstał Park Naturalny, który swoim zasięgiem objął rozgałęzienia delty Rodanu oraz okoliczne mokradła i jeziora. Te rozległe obszary wodne tworzą tutaj swoisty ekosystem dla egzystencji jednych z najpiękniejszych ptaków – flamingów. Z jednej strony Camargue stanowi obszar ich naturalnej egzystencji, z drugiej strony flamingi pojawiają się tutaj w czasie swoich przelotów do Afryki. Ich rozwojowi sprzyja wysokie zasolenie okolicznych jezior i zbiorników wodnych. Rejon słynie zresztą z obecności około 300 gatunków ptaków, głownie ptaków wodnych.
Miejsc do obserwacji ptaków jest tutaj mnóstwo. Polecam szczególnie drogę wokół jeziora Etang de Vaccares - wyruszając z Saintes-Maries-de-la-Mer w kierunku Salin-de-Giraud. Droga biegnie przez płaskie tereny rozlewiskowe, gromadzące stada flamingów i czapli. Flamingi podlegają tutaj szczególnej ochronie.
W Pont de Gau, odległym od Saintes-Maries-de-la-Mer o kilka kilometrów, utworzono Park Ornitologiczny, który wspiera i kontroluje egzystencję flamingów w tym regionie. Dwa razy dziennie przeznacza się tutaj tony ryżu na ich dokarmianie. Flamingi zlatują się tutaj z całego rezerwatu na to dokarmianie, ich klucze można obserwować na niebie. Dobrym miejscem są także tereny wzdłuż tzw. digue a la mer, drogi biegnącej z Saintes-Maries-de-la-Mer wzdłuż morza w kierunku latarni morskiej Beauduc. Droga jest szutrowa, ale łatwo przejezdna. Wjeżdża się na nią w zachodniej części miasta, przy dużym miejscu postojowym dla kamperów. Należy zapłacić 4.50 euro za wjazd i można poruszać się samochodem przez kilka kilometrów wzdłuż wybrzeża i niemal pustych plaż.
Bardzo dobre do obserwacji ptaków są także tereny po drugiej stronie Rodanu na wysokości Salin-de-Giraud. Przeprawić się trzeba promem na drugą stronę w Bac de Barcarin. Także okolice starego koryta Rodanu warte są odwiedzin. Można popłynąć tam jednym ze statków wypływających kilka razy dziennie z portu w Saintes-Maries-de-la-Mer - ponad 2 godzinny rejs, statek wpływa w zakola rzeki - inną opcją jest przeprawa promem w Bac du Sauvage i jazda samochodem w kierunku Pin Fourcat.
Ale Camargue to nie tylko flamingi i ptaki. Symbolem tego rejonu jest przede wszystkim biało-szary koń rasy Camargue. Jest to jeden z najstarszych gatunków konia na świecie, żyjący wyłącznie w rejonie delty Rodanu. Żyje półdziko na bagnach Camargue, ma zazwyczaj około 1.5 m wysokości, krótką szyję i znany jest ze swojej siły i wytrzymałości. Jako młode, konie te są czarno-brązowe, ale z wiekiem pokrywają się włosem, który nadaje im szarej barwy. Ich hodowla jest rozpowszechniona w Camargue, wszechobecne są stadniny, gdzie można wynająć konia tej rasy na przejażdżkę i galopadę po okolicznych rozlewiskach. Rasa ta podlega bardzo rygorystycznej rejestracji. Wyróżnia się tutaj 3 różne kategorie tych koni. Pierwszą jest tzw. kategoria manade - czyli koni hodowanych w półdzikich warunkach według ściśle określonych reguł. Słowo manade jest specyficzne tylko dla tego rejonu, pochodzi z roku 1863, gdy używano go głownie dla opisania sposobu i reguł hodowli bydła w tym regionie. Dzisiejsze reguły nakazują, aby konie hodowane w manade przebywały w naturalnych warunkach na pastwisku przez cały rok (berceau de la race), stado posiadało co najmniej 4 rozpłodowe klacze, z zagęszczeniem koni starszych niż 18 miesięcy nie większym niz 1 koń na 2 hektary na terenie nie mniejszym niż 20 hektarów.
Drugą kategorią koni Camargue jest tzw. kategoria berceau, gdzie konie te hodowane są poza obszarem Camargue. Trzecia kategoria to konie z tego rejonu, ale nie hodowane w manade.
Jak już wspomniałem, reguły manade stosuje się także w stosunku do bydła. Wołowina z tego rejonu ma specjalne Appelation: Taureau de Camargue. Znakomita w smaku, serwowana jest w miejscowych restauracjach - wyśmienita!
Konie Canargue od wieków ujeżdżane są przez miejscowych kowbojów-hodowców (zwanych gardians), którym służą właśnie do pilnowania i wypasu innego "symbolu" tego regionu - byków (i krów) rasy Camargue. Charakterystyczne czarne, krępe sylwetki byków z zakręconymi rogami można obserwować na tutejszych pastwiskach.
Byki te to także bohaterowie bezkrwawej corridy - course camarguaise (course libre) - z której słynie od wieków Camargue, ale także szerzej Prowansja. Zawody corridy polegają tutaj nie na zabiciu byka, ale na zerwaniu czerwonej wstążeczki umieszczonej pomiędzy rogami na jego głowie. Uczestnicy corridy - tzw. raseteurs - szkoleni są od dziecka, zanim zaczną brać udział w regularnych zawodach. Sama arena jest zazwyczaj stosunkowo niewielka, często nawet przewoźna i rozkładana na rynkach miejscowych miasteczek. Byki występujące w corridzie nigdy nie są przeznaczane na rzeź, najsłynniejsze osobniki cieszą się lokalną sławą a ich podobizny wystawiane są na plakatach i pocztówkach.
Camargue, zwłaszcza poza wakacyjnym sezonem jest świetnym miejscem do wypoczynku. Jest także bardzo dobrym miejscem wypadowym do odwiedzenia Arles czy też okolicy Avignon. Spędziliśmy tam prawie 2 tygodnie a i tak nie udało nam się wszystkiego zobaczyć i posmakować.
26 września 2015
Francja, Camargue, Pont de Gau, Saintes-Maries-de-la-Mer, Saintes Maries, Avignon, konie Camargue, flamingi
←02. Francja: Pagode de Chanteloup 04. Francja: Aigues-Mortes→
Rejon Camargue należy niewątpliwie do takich miejsc. Z jednej strony można tutaj znaleźć wszystkie rozrywki typowe dla Lazurowego Wybrzeża, piaszczyste plaże, świetną pogodę. Z drugiej strony jest to miejsce do bardzo aktywnego wypoczynku, położone w delcie Rodanu, z bardzo specyficznym klimatem i oferujące atrakcje nie spotykane nigdzie indziej nie tylko we Francji, ale i w Europie. Przyjechaliśmy tutaj na początku września z przygotowanym planem naszych wędrówek i chęcią poznania tego rejonu. Wylądowaliśmy wczesnym popołudniem w Nicei, bardzo sprawnie wynajęliśmy nasz samochód i ruszyliśmy w kierunku Camargue. Bardzo szybko przemieszczaliśmy się autostradą wzdłuż Lazurowego Wybrzeża, o tej porze roku nie było już żadnych korków (Francuzi wypoczywają głownie w sierpniu i wtedy wszystko tutaj jest zablokowane). Na wysokości Arles skręciliśmy na południe na drogę D570 i po około 3 godzinach jazdy zameldowaliśmy sie w naszym hotelu. Wynajęliśmy mały, bardzo wygodny hotel Mangio Fango na obrzeżach Saintes- Maries-de-la-Mer – cichy, na uboczu, z małą ilością gości, dwoma basenami i świetną restauracją. Co prawda mieliśmy małe "spięcie” z menadżerem hotelu zaraz po przyjeździe, gdy okazało się, że nasza rezerwacja odbiega od tego, co zapisane zostało w dokumentacji hotelowej, ale wszystko zostało dość sprawnie wyjaśnione. Następne dni potwierdziły, że dokonaliśmy dobrego wyboru, chociaż hotel do tanich raczej nie należy. W okolicy nie brakuje hoteli do wynajęcia, są one zazwyczaj małe, kameralne, o niskiej zabudowie, ulokowane wśród kanałów i łąk – komary są wszędzie!
Saintes-Maries-de-la-Mer to stolica regionu Camargue, małe nadmorskie miasteczko, które jest typowym kurortem, w sezonie pełnym turystów, ale we wrześniu już stosunkowo spokojnym, bez nadmiernej komercji i hałasu. Zwłaszcza wieczorami jest tutaj bardzo kameralnie, w restauracjach nie brakuje miejsc, nie ma większych problemów z zaparkowaniem samochodu. Dość powiedzieć, że miasteczko liczy około 2.5 tys mieszkańców, ale w sezonie potrafi tutaj przybywać ponad 50 tys turystów. Wąskie uliczki pełne sklepów i restauracji, mały port jachtowy i rybacki, długie, wąskie plaże - typowa atmosfera nadmorskiego miasteczka.
Co ciekawe, miasto jest także miejscem kultu i pielgrzymek Cyganów, którzy pielgrzymują tutaj z całego świata, aby uhonorować Św. Sarę - ciemnoskórą służącą, która towarzyszyła Świętym Mariom w ich ucieczce z Egiptu (inna wersja legendy głosi,że Sara była osobą, która pierwsza spotkała trzy Marie po ich przypłynięciu do brzegów Francji). Posąg Sary znajduje się wewnątrz kościoła. Cyganie zjeżdżają do Saintes- Maries-de-la-Mer pod koniec maja (24 maja), aby oddać hołd Św. Sarze. Miasto wypełnia się wtedy muzyką i śpiewami Romów, zresztą także w ciągu roku Cyganie koncertują, śpiewają i tańczą tutaj regularnie. Punktem kulminacyjnym uroczystości jest procesja ulicami miasta z figurą Św. Sary ku miejscu na plaży, gdzie przybić miała łódź ze Świętymi Mariami.
Niestety, kościoła nie udało nam się zwiedzić - od 01 września 2015 rozpoczęła się jego renowacja i kościół będzie zamknięty dla zwiedzających do lata 2016.
W otoczeniu Saintes- Maries-de-la-Mer, prawie 50 lat temu powstał Park Naturalny, który swoim zasięgiem objął rozgałęzienia delty Rodanu oraz okoliczne mokradła i jeziora. Te rozległe obszary wodne tworzą tutaj swoisty ekosystem dla egzystencji jednych z najpiękniejszych ptaków – flamingów. Z jednej strony Camargue stanowi obszar ich naturalnej egzystencji, z drugiej strony flamingi pojawiają się tutaj w czasie swoich przelotów do Afryki. Ich rozwojowi sprzyja wysokie zasolenie okolicznych jezior i zbiorników wodnych. Rejon słynie zresztą z obecności około 300 gatunków ptaków, głownie ptaków wodnych.
W Pont de Gau, odległym od Saintes-Maries-de-la-Mer o kilka kilometrów, utworzono Park Ornitologiczny, który wspiera i kontroluje egzystencję flamingów w tym regionie. Dwa razy dziennie przeznacza się tutaj tony ryżu na ich dokarmianie. Flamingi zlatują się tutaj z całego rezerwatu na to dokarmianie, ich klucze można obserwować na niebie. Dobrym miejscem są także tereny wzdłuż tzw. digue a la mer, drogi biegnącej z Saintes-Maries-de-la-Mer wzdłuż morza w kierunku latarni morskiej Beauduc. Droga jest szutrowa, ale łatwo przejezdna. Wjeżdża się na nią w zachodniej części miasta, przy dużym miejscu postojowym dla kamperów. Należy zapłacić 4.50 euro za wjazd i można poruszać się samochodem przez kilka kilometrów wzdłuż wybrzeża i niemal pustych plaż.
Bardzo dobre do obserwacji ptaków są także tereny po drugiej stronie Rodanu na wysokości Salin-de-Giraud. Przeprawić się trzeba promem na drugą stronę w Bac de Barcarin. Także okolice starego koryta Rodanu warte są odwiedzin. Można popłynąć tam jednym ze statków wypływających kilka razy dziennie z portu w Saintes-Maries-de-la-Mer - ponad 2 godzinny rejs, statek wpływa w zakola rzeki - inną opcją jest przeprawa promem w Bac du Sauvage i jazda samochodem w kierunku Pin Fourcat.
Ale Camargue to nie tylko flamingi i ptaki. Symbolem tego rejonu jest przede wszystkim biało-szary koń rasy Camargue. Jest to jeden z najstarszych gatunków konia na świecie, żyjący wyłącznie w rejonie delty Rodanu. Żyje półdziko na bagnach Camargue, ma zazwyczaj około 1.5 m wysokości, krótką szyję i znany jest ze swojej siły i wytrzymałości. Jako młode, konie te są czarno-brązowe, ale z wiekiem pokrywają się włosem, który nadaje im szarej barwy. Ich hodowla jest rozpowszechniona w Camargue, wszechobecne są stadniny, gdzie można wynająć konia tej rasy na przejażdżkę i galopadę po okolicznych rozlewiskach. Rasa ta podlega bardzo rygorystycznej rejestracji. Wyróżnia się tutaj 3 różne kategorie tych koni. Pierwszą jest tzw. kategoria manade - czyli koni hodowanych w półdzikich warunkach według ściśle określonych reguł. Słowo manade jest specyficzne tylko dla tego rejonu, pochodzi z roku 1863, gdy używano go głownie dla opisania sposobu i reguł hodowli bydła w tym regionie. Dzisiejsze reguły nakazują, aby konie hodowane w manade przebywały w naturalnych warunkach na pastwisku przez cały rok (berceau de la race), stado posiadało co najmniej 4 rozpłodowe klacze, z zagęszczeniem koni starszych niż 18 miesięcy nie większym niz 1 koń na 2 hektary na terenie nie mniejszym niż 20 hektarów.
Drugą kategorią koni Camargue jest tzw. kategoria berceau, gdzie konie te hodowane są poza obszarem Camargue. Trzecia kategoria to konie z tego rejonu, ale nie hodowane w manade.
Konie Canargue od wieków ujeżdżane są przez miejscowych kowbojów-hodowców (zwanych gardians), którym służą właśnie do pilnowania i wypasu innego "symbolu" tego regionu - byków (i krów) rasy Camargue. Charakterystyczne czarne, krępe sylwetki byków z zakręconymi rogami można obserwować na tutejszych pastwiskach.
Byki te to także bohaterowie bezkrwawej corridy - course camarguaise (course libre) - z której słynie od wieków Camargue, ale także szerzej Prowansja. Zawody corridy polegają tutaj nie na zabiciu byka, ale na zerwaniu czerwonej wstążeczki umieszczonej pomiędzy rogami na jego głowie. Uczestnicy corridy - tzw. raseteurs - szkoleni są od dziecka, zanim zaczną brać udział w regularnych zawodach. Sama arena jest zazwyczaj stosunkowo niewielka, często nawet przewoźna i rozkładana na rynkach miejscowych miasteczek. Byki występujące w corridzie nigdy nie są przeznaczane na rzeź, najsłynniejsze osobniki cieszą się lokalną sławą a ich podobizny wystawiane są na plakatach i pocztówkach.
Camargue, zwłaszcza poza wakacyjnym sezonem jest świetnym miejscem do wypoczynku. Jest także bardzo dobrym miejscem wypadowym do odwiedzenia Arles czy też okolicy Avignon. Spędziliśmy tam prawie 2 tygodnie a i tak nie udało nam się wszystkiego zobaczyć i posmakować.
Francja, Camargue, Pont de Gau, Saintes-Maries-de-la-Mer, Saintes Maries, Avignon, konie Camargue, flamingi
←02. Francja: Pagode de Chanteloup 04. Francja: Aigues-Mortes→
Znam Camarque, ale byłem tam dosyć krótko na dokładne zwiedzanie. Chyba będę musiał powtórzyć podróż bo miejsce jest fajne.
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia ptaków.
OdpowiedzUsuńBardzo klarowny opis tego miejsca, zachęca do podróży.
OdpowiedzUsuń