Wyjazd do Etiopii "chodził" za nami od dawna. Ale powiedzieć wyjazd do Etiopii to niemal tak jakby powiedzieć -  "wyjazd do Europy". Etiopia jest ponad trzy razy większa od Polski, ma prawie 95  milionów ludności. Północ kraju jest zdecydowanie odmienna od południa - jest bardziej "historyczna", bogatsza, z lepszą infrastrukturą, ma inny klimat. Im bardziej na południe, tym biedniej. Z około 80 plemion i ludów żyjących w Etiopii, 56 żyje na południu, niektóre z nich są bardzo małe, często całkowicie odcięte od cywilizacji (zawłaszcza w Omo Valley). Planując więc podróż do Etiopii trzeba sobie najpierw odpowiedzieć na pytanie - co chcemy zobaczyć?

Nie wierzę w taką możliwość, aby w 10 czy 14 dni naprawdę poznać, poczuć i zrozumieć zarówno północ jak i południe. Na dobre poznanie każdej z tych części  potrzeba minimum po około 14 oddzielnych dni. Można wtedy posmakować bez pośpiechu lokalnego życia i obyczajów, spędzić np. więcej czasu wśród odwiedzanych plemion na południu kraju.
Uważam także, że warto podróżować po Etiopii samochodem - zwłaszcza drogi na południu to prawdziwe wyzwanie, ale jednocześnie niezła przygoda i możliwość zobaczenia znacznie więcej niż podróż samolotem. Jeżeli jednak chcemy przemieszczać się szybciej, zwłaszcza gdy chcemy odwiedzić zarówno miejsca na północy jak i południu, wtedy samolot jest najlepszym wyborem. Lokalne lotniska oferują kilka połączeń z Addis Abebą dziennie. Warto pamiętać o ofercie Ethiopian Airlines dającą 60% zniżkę na połączenia krajowe dla wszystkich, którzy korzystali z tej linii przy przylocie do Addis (trzeba to zgłosić przy zakupie biletu).


Zdecydowanie polecam zorganizowanie i wyjazd indywidualny. Biura podróży na całym świecie organizują zarówno wyjazdy grupowe (grupy mniej lub bardziej liczne) jak i indywidualne. Wszystkie te biura korzystają z usług lokalnych przewodników w Etiopii w większym lub mniejszym stopniu, często płacąc im zaledwie małą część pieniędzy, które same zarobiły.
Nie ma żadnego powodu, aby korzystać z tego dodatkowego pośrednika, jakim są biura podróży. O wiele lepiej jest znaleźć i skontaktować się z lokalnym przewodnikiem bezpośrednio, przedyskutować indywidualny plan podróży, mieć możliwość bardzo elastycznego ustalenia tego, co chcemy zobaczyć. Nie jest to trudne i daje wręcz nieograniczone możliwości organizacji naszej wyprawy. Wyjazd w grupie 20 czy 25 osób - choćby nawet z najlepszym biurem - nie daje w żaden sposób możliwości poznania i posmakowania Etiopii w tym samym stopniu jak wyjazd w 2 czy 3 osoby.


My - moja żona i ja - wynajęliśmy przewodnika i kierowcę na ponad 2 tygodniową podróż do Doliny Omo i dzięki temu zobaczyliśmy miejsca i ludzi, o których nawet nie śniliśmy przed podróżą. Naszym celem było przede wszystkim odwiedzenie lokalnych plemion, ale także parków narodowych na południu kraju.

Nasz przewodnik o imieniu Lungo pochodził z plemienia Hamar. Urodził się jako pierworodny syn i zgodnie z tradycją "mingi" miał zostać poświęcony jako ofiara bogom i zrzucony ze skały do rzeki. "Mingi" to tradycyjne wśród 2 plemion mówiących językiem omotyckim (Karo i Hamar) wierzenie, że dziecko z jakimkolwiek upośledzeniem (fizycznym lub mentalnym) jest "nieczyste" i powinno być stracone, aby nie rozprzestrzeniać swojej ułomności na członków plemienia.
Chociaż "mingi" zostało oficjalnie zakazane w plemieniu Karo w lipcu 2012, to jednak praktykowane jest do dzisiaj (warto obejrzeć film dokumentalny na ten temat "Drawn From Water"). Matka Lungo, świadoma tego co ma się wydarzyć, uciekła z nim w nocy z plemiennej wioski i schroniła się w lokalnej misji. W późniejszych latach, zgodnie z często obserwowaną praktyką, został Lungo "adoptowany" przez obywatela francuskiego, który płacił za jego późniejszą edukację. Lungo ukończył etnografię i turystykę na uniwersytecie w Addis, ale po latach odnowił swoje kontakty z rodzinnym plemieniem i pozostaje jego pełnoprawnym członkiem.
Decyzję o wyjeździe z nim jako przewodnikiem uważamy za jedną z najlepszych decyzji w historii naszego podróżowania. Mieliśmy możliwość wstępu do miejsc i spotkania ludzi, którzy nigdy nie mieli kontaktu z "białym" człowiekiem. Korzystaliśmy przy tym dodatkowo z pomocy lokalnych przewodników znających zwyczaje i języki lokalnych plemion. Nie zwiedzaliśmy więc miejsc i nie uczestniczyliśmy w wydarzeniach  przygotowanych "pod turystów". Takie lokalne "atrakcje" organizowane są bardzo często dla dużych grup turystycznych, odwiedzających Etiopię powierzchownie i "w pigułce". Nie jest żadnym problemem zorganizowanie np. "bull jumping" nawet codziennie, w niewielkim oddaleniu od centrum miast i w przyśpieszonym tempie 2-4 godzin, ale nie ma to nic wspólnego z prawdziwym świętem organizowanym w wiosce plemienia Hamar. Istnieje nawet plemię Mursi specjalnie przygotowane na odwiedziny turystów, gdzie wódz ich plemienia, Mussachi, mówi po angielsku (kształcił się w Europie), a członkowie plemienia odgrywają rolę "groźnych" Mursi. Takie podróżowanie mija się z celem, ale, w co trudno uwierzyć, istnieje na nie także zapotrzebowanie. Główną tego przyczyną jest charakter i rodzaj turystów odwiedzających Etiopię (i nie tylko) i przynoszącym główny dochód biurom turystycznym. Niemal 70 - 80% klientów tych biur to turyści z Europy, USA i Australii, w wieku ponad 70 lat, korzystający ze swoich bardzo wysokich emerytur i "dobrodziejstwa" socjalnego stworzonego w tych krajach w ciągu ostatnich 30 - 40 lat. Nic więc dziwnego, że biura turystyczne dostosowały swoje programy do zapotrzebowania. Nie ma jednak żadnego powodu, aby akceptować taką formę podróżowania i zwiedzania. Zwłaszcza decydując się na wyjazd grupowy organizowany przez któreś z biur zachodniej Europy warto zapytać, jaka jest średnia wieku uczestników wyprawy.


Lungo - nasz przewodnik



Kalkulacja kosztów takiego wyjazdu musi uwzględniać wiele czynników. Generalnie wyjazdy organizowane przez biura podróży są stosunkowo drogie. Bilety lotnicze, powrotne na Ethiopian Airlines z Londynu do Addis są średnio w cenie około 500 funtów (można oczywiście natrafić na promocyjne zniżki, czego wszystkim życzę). Dalsze koszty zależą już o tego, jak chcemy zorganizować nasz pobyt w Etiopii. Można jechać nawet całkiem indywidualnie, wynajmując hotele na miejscu - mogą to być hotele nie odbiegające poziomem od europejskich, jak np. Paradise Lodge w Arbaminch, czy też hotele należące do słynnego biegacza Haile Gebrselassie (tzw. Haile Resort), gdzie ceny sięgają od  60 - 70 dolarów za pokój dwuosobowy lub bungalow. Można także nocować w miejscach, które trudno nazwać hotelem, bez elektryczności i ciepłej wody w cenie 5 - 7 dolarów za noc. Im bardziej na południe, tym trudniej o hotel spełniający nasze wyobrażenia znane z Europy.
Nie warto żałować pieniędzy na dobrego kierowcę i sprawny samochód, przy wyjeździe na południe tylko z napędem na cztery koła, czyli w praktyce Toyota 4WD. Drogi na północy są znacznie lepsze, często asfaltowe, ale stan tych dróg nie wiele ma wspólnego z jakością dróg znanych z Europy. Pełno dziur, nierówności, kamieni czyni jazdę samochodem prawdziwym wyzwaniem. Im dalej na południe tym gorzej - poniżej Konso mamy już raczej do czynienia z utwardzonymi drogami polnymi, a w Omo Valley czasami trudno dopatrzyć się jakiejkolwiek drogi na trasie przejazdu. Jeżeli dodać do tego szaleńczą często jazdę lokalnych kierowców, blokadę dróg przez pędzone bydło czy też chodzących bez żadnych reguł pieszych to przejazd przez Etiopię to ciekawe doświadczenie. Całe życie lokalnych plemion koncentruje się w pobliżu drogi.


W okresie ostatnich 6-8 lat Etiopia jest państwem o bardzo szybkim rozwoju (PKB w ciągu ostatnich kilku lat wzrósł o ponad 90%!). Niestety wzrost ten jest bardzo nierównomierny, a strategia rządu wzbudza wiele kontrowersji. Szczególną krytykę wzbudza plan ekspansji i przekształcania gruntów w Dolinie Omo. Rząd Etiopii inwestuje w drogi, na razie główne inwestycje widać  wokół Addis Abeby. Umowa podpisana z Chinami powoduje, że oni są głównymi wykonawcami dróg i oni też zbudowali pierwszy (płatny) odcinek autostrady pomiędzy Addis a Nazareth (Adama Expressway) - świetna nawierzchnia, po 3 pasy w każdym kierunku. Za krótką, około 20 kilometrową jazdę odcinkiem tej autostrady zapłaciliśmy 10 birrów.
Na południu powstaje droga przecinająca Omo Valley, wychodząca z Jinka w kierunku granicy z Sudanem. Droga ta wzbudza wiele kontrowersji, sponsorowana jest przez właścicieli lokalnej fabryki cukru, ponieważ ułatwić ma transport towaru i pracowników zatrudnianych w tej fabryce. Budowa tej drogi zmienia jednak całkowicie charakter Doliny Omo, ingeruje w życie lokalnych plemion i może stanowić (wraz z regulacją rzeki Omo i budową mostu) istotne zagrożenie dla dalszej egzystencji tych plemion. W ciągu ostatnich kilku lat rozpoczął się proces wywłaszczania rdzennych plemion z miejsc ich stałego pobytu. Regulacja rzeki Omo spowoduje zasadnicze zmiany dla egzystencji tych plemion, które opierają  swoją gospodarkę na cyklicznych wylewach tej rzeki. Projekty tworzenia rozległych plantacji cukru i bawełny oraz plany przesiedlania rdzennych plemion spotykają się z masową krytyką jednak wydaje się, że nic nie powstrzyma już tego procesu.


Swoboda transportu, możliwość dojechania w trudno dostępne miejsca to podstawowa rzecz dla udanej wyprawy. Dlatego pora roku ma dość istotne znaczenie w wyborze terminu wyjazdu. Dolinę Omo najlepiej jest odwiedzać w porze suchej, czyli pomiędzy listopadem a lutym. W porze deszczy drogi tutaj zamieniają się w rwące potoki, drogi są często po prostu nie przejezdne. Nawet w czasie naszego listopadowego pobytu na południu Etiopii krótkotrwałe, gwałtowne deszcze zmieniały drogi w z trudem przejezdne grzęzawiska.


Droga w okolicach Jinka


Droga w okolicy Arba Minch




Koszt wyżywienia w Etiopii to zupełne grosze. Problemem raczej może być akceptacja tutejszej kuchni, ale o tym napiszę oddzielnie. Istnieje zresztą szereg restauracji przygotowujących posiłki według kuchni europejskiej. W Addis, Arbaminch czy Awassa są nawet pizzerie czy restauracje z kuchnią francuską albo włoską.
Lokalną walutą w Etiopii jest "birr" i w czasie naszego pobytu 1 dolar wart był około 20 birrów a 1 funt około 30 birrów. Nie ma znaczenia, gdzie wymienimy pieniądze, bowiem w całym kraju i we wszystkich bankach czy kantorach (np. hotelowych) kurs wymiany jest taki sam. Banki strzeżone są przez wartowników z bronią, przed wejściem trzeba zostawić torby i aparaty fotograficzne, a sam proces wymiany pieniędzy (niezależnie od wymienianej kwoty) wymaga okazania paszportu, podania dokładnego adresu i numeru telefonu (czego oczywiście nikt nie sprawdza). Nie jest prawdą podawany w przewodnikach fakt, jakoby bankomaty były dostępne tylko w stolicy Etiopii. Tak naprawdę bankomaty spotkać można w każdym większym mieście, nawet na południu kraju.
Lokalne, bardzo dobre piwo, np. St.George kosztuje nawet w najlepszych hotelach nie więcej jak 20 - 25 birrów. Zupa pomidorowa od 25 do 40 birrów, coca cola 15 birrów, kotlet z kurczaka z frytkami od 70 do 100 birrów, kiść bananów 5 birrów, pizza margarita 100 birrów w najlepszej pizzerii w Awassa, 1 litr oleju napędowego poniżej 1 dolara (18 birrów). Jeżeli preferujecie kuchnię lokalną (zarówno pod względem smaku jak i formy podania....) to lokalny chleb-placek "injera", z dodatkami baraniny i fasoli kosztuje około 8 - 10 birrów (w miejscach, w których raczej nie chcielibyście przebywać nawet przez chwilę cena spada poniżej 5 birrów). Transport w mieście tzw. tuk-tukiem należy zawsze negocjować przed wejściem do środka.
Należy pamiętać, że bardzo istotne dla codziennego funkcjonowania tutaj jest dawanie napiwków. Bardzo często ludzie żyją po prostu z tego i dawanie napiwków jest normalnością. Trzeba przy tym powiedzieć, że na nasze warunki chodzi tutaj o kwoty wręcz śmiesznie niskie, wszak najczęstsza wysokość napiwku to 5 birrów co jest równowartością około 25 centów. Warto pamiętać, że za wykonywanie zdjęć np. w wioskach plemiennych trzeba zapłacić. Można to zrobić w różny sposób np. płacąc wodzowi plemienia ustaloną opłatę za zwiedzanie wioski i wykonywanie zdjęć. Przed zrobieniem zdjęcia warto zapytać o zgodę na jego zrobienie i najczęściej za takie zdjęcie zapłacić od 2 do 5 birrów. Etiopczycy chętnie pozują do zdjęć, nie znoszą jednak zdjęć wykonywanych z ukrycia lub bez ich zgody. Warto się na tę okoliczność przygotować - my już pierwszego dnia pobytu wymieniliśmy dużą część gotówki na 5cio birrowe banknoty, aby nie mieć problemu z dostępem do nich w czasie naszej podróży na południe. Polecam także inny sposób zapłaty praktykowany przez nas - płaciliśmy bowiem za oglądanie wioski i wykonywane zdjęcia kostkami mydła zakupionymi wcześniej na targu. Mydło jest wśród plemion południa towarem bardzo poszukiwanym i akceptowanym jako środek płatniczy.


Ludzie w Etiopii są bardzo przyjaźni, podróżowanie bezpieczne. Problemem może być porozumiewanie się, chociaż angielski zaczął być obowiązkowy w szkołach (o językach Etiopii napiszę jeszcze kilka słów). Warto znać kilka słów w najważniejszym języku Etiopczyków - amharskim. Amesegenalew - dziękuje. Selam nesh (neh do mężczyzn) - dzień dobry. Ale już u Mursi na przywitanie mówimy Acheli.

Lądowaliśmy w Etiopii na lotnisku Bole w Addis w listopadzie 2014 roku, czyli według kalendarza etiopskiego na początku roku 2007. Lecieliśmy z Heathrow naszym ulubionym 787, wygodny lot, dobra obsługa Ethiopian Airlines. Lądowaliśmy o godzinie 7ej rano czyli o 1szej rano czasu etiopskiego. Czas tutaj liczony jest w 12 godzinnych odstępach, gdzie godzina 6sta rano i 6sta wieczorem są godziną "zero" czyli np. godzina 14ta jest godziną ósmą po południu a godzina 22ga jest godziną czwartą wieczorem. Lotnisko Bole nie cieszy się zbyt dobrą opinią wśród pasażerów i niestety już po wylądowaniu mogliśmy się przekonać dlaczego tak jest. Wszystkie procedury sprawdzania dokumentów, zakupu wizy, odbioru bagażu odbywały się w niesamowicie żółwim tempie i dopiero po prawie 3 godzinach opuściliśmy halę przylotów. Zwłaszcza zakup wizy zajmuje dużo czasu, kolejka była bardzo długa do zaledwie dwóch otwartych okienek (wiza zakupiona na lotnisku kosztuje 20 dolarów). Również ceny napojów czy żywności są na lotnisku nawet 5 razy (!) większe niż w etiopskich sklepach. Gdy wyszliśmy na zewnątrz nasz przewodnik, Lungo, już na nas czekał. Zaczęliśmy naszą podróż po Etiopii. Pierwszy etap - Addis Abeba.








28 listopada 2014





Etiopia, Addis Abeba, Dolina Omo, Omo Valley, Arbaminch, Mursi, plemiona Etiopii, Ethiopia, Turmi, birr

                                                                                                                                                                                            2. Etiopia: Addis Abeba