Kiedy rozważa się pobyt i wypoczynek na południu Francji to niemal od razu przychodzą na myśl najbardziej znane miejsca Lazurowego Wybrzeża, włączając w to Niceę, Cannes czy też Saint Tropez. Na południu Francji są jednak miejsca nie tak bardzo znane z pierwszych stron gazet, ale nie mniej (a może nawet bardziej) ciekawe i warte zobaczenia.

Rejon Camargue należy niewątpliwie do takich miejsc. Z jednej strony można tutaj znaleźć wszystkie rozrywki typowe dla Lazurowego Wybrzeża, piaszczyste plaże, świetną pogodę. Z drugiej strony jest to miejsce do bardzo aktywnego wypoczynku, położone w delcie Rodanu, z bardzo specyficznym klimatem i oferujące atrakcje nie spotykane nigdzie indziej nie tylko we Francji, ale i w Europie. Przyjechaliśmy tutaj na początku września z przygotowanym planem naszych wędrówek i chęcią poznania tego rejonu. Wylądowaliśmy wczesnym popołudniem w Nicei, bardzo sprawnie wynajęliśmy nasz samochód i ruszyliśmy w kierunku Camargue. Bardzo szybko przemieszczaliśmy się autostradą wzdłuż Lazurowego Wybrzeża, o tej porze roku nie było już żadnych korków (Francuzi wypoczywają głownie w sierpniu i wtedy wszystko tutaj jest zablokowane). Na wysokości Arles skręciliśmy na południe na drogę D570 i po około 3 godzinach jazdy zameldowaliśmy sie w naszym hotelu. Wynajęliśmy mały, bardzo wygodny hotel Mangio Fango na obrzeżach Saintes- Maries-de-la-Mer – cichy, na uboczu, z małą ilością gości, dwoma basenami i świetną restauracją. Co prawda mieliśmy małe "spięcie” z menadżerem hotelu zaraz po przyjeździe, gdy okazało się, że nasza rezerwacja odbiega od tego, co zapisane zostało w dokumentacji hotelowej, ale wszystko zostało dość sprawnie wyjaśnione. Następne dni potwierdziły, że dokonaliśmy dobrego wyboru, chociaż hotel do tanich raczej nie należy. W okolicy nie brakuje hoteli do wynajęcia, są one zazwyczaj małe, kameralne, o niskiej zabudowie, ulokowane wśród kanałów i łąk – komary są wszędzie!

Saintes-Maries-de-la-Mer to stolica regionu Camargue, małe nadmorskie miasteczko, które jest typowym kurortem, w sezonie pełnym turystów, ale we wrześniu już stosunkowo spokojnym, bez nadmiernej komercji i hałasu. Zwłaszcza wieczorami jest tutaj bardzo kameralnie, w restauracjach nie brakuje miejsc, nie ma większych problemów z zaparkowaniem samochodu. Dość powiedzieć, że miasteczko liczy około 2.5 tys mieszkańców, ale w sezonie potrafi tutaj przybywać ponad 50 tys turystów. Wąskie uliczki pełne sklepów i restauracji, mały port jachtowy i rybacki, długie, wąskie plaże - typowa atmosfera nadmorskiego miasteczka.





Z naszego hotelu do miasta mieliśmy dosłownie „żabi skok”, około 3 kilometrów, wyjeżdżaliśmy wieczorami do miasta na kolację, na ulicach było już wtedy raczej pustawo, wjeżdżaliśmy od strony ronda z pomnikiem byka, na przeciw biura turystycznego. W czasie dnia najłatwiej zaparkować na dużym parkingu znajdującym się w bok od głównej promenady, parking jest bezpłatny i praktycznie niemal w centrum miasta. Najtrudniej z parkowaniem jest w sobotę, gdy odbywa się tutaj dzień targowy. Stragany rozłożone są na głównym placu miasta, w okolicach urzędu pocztowego. Duży parking znajduje się także w okolicach budynku policji municypalnej, zwłaszcza wieczorem jest tutaj wygodnie zaparkować (parking jest bezpłatny, ale w dni targowe pobierana jest tutaj opłata 4.50 euro za parkowanie).



Saintes- Maries-de-la-Mer to jednak nie tylko typowa miejscowość turystyczna. Miasto ma bogatą historię sięgającą IV wieku n.e, gdy opisane zostało przez rzymskiego geografa Rufusa Festusa Avienusa jako miejsce, do którego - jak głosi legenda - przybyły na łodzi po ucieczce z Egiptu trzy Marie: Maria Magdalena, Maria Salomea i Maria Jakubowa. Trzy Marie były pierwszymi świadkami pustego grobu Chrystusa, salwowały się ucieczką z Egiptu i przybiły tutaj po tygodniach żeglugi. Miasto znane było początków pod nazwą "Ra" - od słowa ratis,  oznaczającego małą łódź zbudowana z bali drzewa. W VI wieku n.e.. na polecenie Arcybiskupa Arles, wzniesiono tutaj mały kościół pod wezwaniem Św. Marii. Nazwa miasta uległa później zmianie na Notre-Dame-de-la-Mer (obecna nazwa miasta została nadana w 1863 roku). Obecny kościół powstawał pomiędzy wiekiem IX i XII, początkowo pełnił także funkcje obronne (wewnątrz znajduje się głęboka studnia, z której czerpano pitną wodę). W XV wieku odkryto na terenie szczątki, które uznano jako relikwie Marii Salomei i Marii Jakubowej. Od tego czasu kościół nabrał szczególnego znaczenia jako miejsce pielgrzymek. Kościół góruje nad miastem, widać go zarówno z lądu jak i od strony wody. Na dachu znajduje się punkt widokowy.

Co ciekawe, miasto jest także miejscem kultu i pielgrzymek Cyganów, którzy pielgrzymują tutaj z całego świata, aby uhonorować Św. Sarę - ciemnoskórą służącą, która towarzyszyła Świętym Mariom w ich ucieczce z Egiptu (inna wersja legendy głosi,że Sara była osobą, która pierwsza spotkała trzy Marie po ich przypłynięciu do brzegów Francji). Posąg Sary znajduje się wewnątrz kościoła. Cyganie zjeżdżają do Saintes- Maries-de-la-Mer pod koniec maja (24 maja), aby oddać hołd Św. Sarze. Miasto wypełnia się wtedy muzyką i śpiewami Romów, zresztą także w ciągu roku Cyganie koncertują, śpiewają i tańczą tutaj regularnie. Punktem kulminacyjnym uroczystości jest procesja ulicami miasta z figurą Św. Sary ku miejscu na plaży, gdzie przybić miała łódź ze Świętymi Mariami.
Niestety, kościoła nie udało nam się zwiedzić - od 01 września 2015 rozpoczęła się jego renowacja i kościół będzie zamknięty dla zwiedzających do lata 2016.



W otoczeniu Saintes- Maries-de-la-Mer, prawie 50 lat temu powstał Park Naturalny, który swoim zasięgiem objął rozgałęzienia delty Rodanu oraz okoliczne mokradła i jeziora. Te rozległe obszary wodne tworzą tutaj swoisty ekosystem dla egzystencji jednych z najpiękniejszych ptaków – flamingów. Z jednej strony Camargue stanowi obszar ich naturalnej egzystencji, z drugiej strony flamingi pojawiają się tutaj w czasie swoich przelotów do Afryki. Ich rozwojowi sprzyja wysokie zasolenie okolicznych jezior i zbiorników wodnych. Rejon słynie zresztą z obecności około 300 gatunków ptaków, głownie ptaków wodnych.



Miejsc do obserwacji ptaków jest tutaj mnóstwo. Polecam szczególnie drogę wokół jeziora Etang de Vaccares - wyruszając z Saintes-Maries-de-la-Mer w kierunku Salin-de-Giraud. Droga biegnie przez płaskie tereny rozlewiskowe, gromadzące stada flamingów i czapli. Flamingi podlegają tutaj szczególnej ochronie.
W Pont de Gau, odległym od
Saintes-Maries-de-la-Mer o kilka kilometrów, utworzono Park Ornitologiczny, który wspiera i kontroluje egzystencję flamingów w tym regionie. Dwa razy dziennie przeznacza się tutaj tony ryżu na ich dokarmianie. Flamingi zlatują się tutaj z całego rezerwatu na to dokarmianie, ich klucze można obserwować na niebie. Dobrym miejscem są także tereny wzdłuż tzw. digue a la mer, drogi biegnącej z Saintes-Maries-de-la-Mer wzdłuż morza w kierunku latarni morskiej Beauduc. Droga jest szutrowa, ale łatwo przejezdna. Wjeżdża się na nią w zachodniej części miasta, przy dużym miejscu postojowym dla kamperów. Należy zapłacić 4.50 euro za wjazd i można poruszać się samochodem przez kilka kilometrów wzdłuż wybrzeża i niemal pustych plaż. 
Bardzo dobre do obserwacji ptaków są także tereny po drugiej stronie Rodanu na wysokości Salin-de-Giraud. Przeprawić się trzeba promem na drugą stronę w Bac de Barcarin. Także okolice starego koryta Rodanu warte są odwiedzin. Można popłynąć tam jednym ze statków wypływających kilka razy dziennie z portu w Saintes-Maries-de-la-Mer - ponad 2 godzinny rejs, statek wpływa w zakola rzeki -  inną opcją jest przeprawa promem w  Bac du Sauvage i jazda samochodem w kierunku Pin Fourcat.




Ale Camargue to nie tylko flamingi i ptaki. Symbolem tego rejonu jest przede wszystkim biało-szary koń rasy Camargue. Jest to jeden z najstarszych gatunków konia na świecie, żyjący wyłącznie w rejonie delty Rodanu. Żyje półdziko na bagnach Camargue, ma zazwyczaj około 1.5 m wysokości, krótką szyję i znany jest ze swojej siły i wytrzymałości. Jako młode, konie te są czarno-brązowe, ale z wiekiem pokrywają się włosem, który nadaje im szarej barwy. Ich hodowla jest rozpowszechniona w Camargue, wszechobecne są stadniny, gdzie można wynająć konia tej rasy na przejażdżkę i galopadę po okolicznych rozlewiskach. Rasa ta podlega bardzo rygorystycznej rejestracji. Wyróżnia się tutaj 3 różne kategorie tych koni. Pierwszą jest tzw. kategoria manade - czyli koni hodowanych w półdzikich warunkach według ściśle określonych reguł. Słowo manade jest specyficzne tylko dla tego rejonu, pochodzi z roku 1863, gdy używano go głownie dla opisania sposobu i reguł hodowli bydła w tym regionie. Dzisiejsze reguły nakazują, aby konie hodowane w manade  przebywały w naturalnych warunkach na pastwisku przez cały rok (berceau de la race), stado posiadało co najmniej 4 rozpłodowe klacze, z zagęszczeniem koni starszych niż 18 miesięcy nie większym niz 1 koń na 2 hektary na terenie nie mniejszym niż 20 hektarów.

Drugą kategorią koni Camargue jest tzw. kategoria berceau, gdzie konie te hodowane są poza obszarem Camargue. Trzecia kategoria to konie z tego rejonu, ale nie hodowane w manade.




Jak już wspomniałem, reguły manade  stosuje się także w stosunku do bydła. Wołowina z tego rejonu ma specjalne  Appelation: Taureau de Camargue. Znakomita w smaku, serwowana jest w miejscowych restauracjach - wyśmienita!
Konie Canargue od wieków ujeżdżane są przez miejscowych kowbojów-hodowców (zwanych gardians), którym służą właśnie do pilnowania i wypasu  innego "symbolu" tego regionu - byków (i krów) rasy Camargue. Charakterystyczne czarne, krępe sylwetki byków z zakręconymi rogami można obserwować na tutejszych pastwiskach.





Byki te to także bohaterowie bezkrwawej corridy - course camarguaise (course libre) - z której słynie od wieków Camargue, ale także szerzej Prowansja. Zawody corridy polegają tutaj nie na zabiciu byka, ale na zerwaniu czerwonej wstążeczki umieszczonej pomiędzy rogami na jego głowie. Uczestnicy corridy - tzw.  raseteurs - szkoleni są od dziecka, zanim zaczną brać udział w regularnych zawodach. Sama arena jest zazwyczaj stosunkowo niewielka, często nawet przewoźna i rozkładana na rynkach miejscowych miasteczek. Byki występujące w corridzie nigdy nie są przeznaczane na rzeź, najsłynniejsze osobniki cieszą się lokalną sławą a ich podobizny wystawiane są na plakatach i pocztówkach.



Camargue, zwłaszcza poza wakacyjnym sezonem jest świetnym miejscem do wypoczynku. Jest także bardzo dobrym miejscem wypadowym do odwiedzenia Arles czy też okolicy Avignon. Spędziliśmy tam prawie 2 tygodnie a i tak nie udało nam się wszystkiego zobaczyć i posmakować.







26 września 2015 



Francja, Camargue, Pont de Gau, Saintes-Maries-de-la-Mer, Saintes Maries, Avignon, konie Camargue, flamingi



   

 ←02. Francja: Pagode de Chanteloup                                                      04. Francja: Aigues-Mortes→