Dassanech to plemię żyjące na najbardziej południowych krańcach Etiopii, w kierunku granicy z Kenią (spotkać także można pisownie Dassanetch albo Dassanach). Aby do nich dotrzeć, wyjechać trzeba z Turmi wcześnie rano, droga wiedzie przez pustynne tereny do Omorate – to miejsce, gdzie można przedostać się na drugą stronę rzeki Omo, a jednocześnie to punkt kontrolny dla udających się w kierunku Kenii. Nie jest to ściśle punkt graniczny, ale bez okazania paszportu nie można przekroczyć rzeki Omo, aby podróżować dalej przez tereny zamieszkane przez Dassanech.

Przyjechaliśmy do Omorate wcześnie rano. Zaparkowaliśmy w cieniu, na dość dużym placu, otoczeni od razu przez grupę miejscowych dzieci. W głębi usytuowany jest mały budynek, w którym odbywa się odprawa paszportowa. Atmosfera, pomimo iż jesteśmy w Afryce, przypomina trochę sceny z „Zawód Reporter” Antonioniego – gorąco, lepkie powietrze, muchy, gołe ściany pomieszczenia z szeroko otwartymi oknami, kilka zwykłych krzeseł, biurko, spocony urzędnik sprawdzający paszporty i odnotowujący nasze nazwiska w książce granicznej. Nie było żadnych problemów, zapłaciliśmy kilkadziesiąt birrów za przystawienie pieczątki.
Po odprawie przeszliśmy około 100 metrów w kierunku brzegu rzeki. Wysoka skarpa, z której rozciąga się widok na drugą stronę rzeki. Tutaj miejscowi czekają na chętnych do przeprawy na drugą stronę Omo. Charakterystyczne, wygięte w literę "S" łodzie, "dłubanki", bardzo chybotliwe, w których siedzi się nisko, niemal na poziomie wody. W oddali widać było budowany most, który ułatwić ma ekspansję przemysłową na tych terenach i zmieni całkowicie tradycyjny sposób życia tutejszych mieszkańców (pisałem o tym w poprzedniej notatce). Do łodzi wchodzi kilka osób, nurt rzeki Omo jest tutaj dosyć szybki. Obok natychmiast skacze do wody kilku chłopców, którzy płyną, towarzysząc naszej łodzi w przeprawie na drugą stronę i nie przejmując się obecnością krokodyli.

Przeprawa w Omorate







Do wiosek Dassanech trzeba dotrzeć na piechotę. I tym razem, oprócz Lungo, mieliśmy lokalnego przewodnika z plemienia Dassanech o imieniu Neson. Ponownie polecam taki sposób podróżowania i wizytowania tutejszych plemion – asysta przewodnika z lokalnego plemienia ułatwia nawiązywanie kontaktu, a także pozwala na zobaczenie miejsc nie opisywanych w popularnych książkach-przewodnikach. Lungo nie czuł się tego dnia najlepiej, narzekał na bóle brzucha i biegunkę, prawdopodobnie uboczny efekt jego zabawy z przyjaciółmi z plemienia Hamar ostatniej nocy. Byliśmy dość dobrze wyposażeni w zestaw leków i elektrolitów na taka przypadłość i dawkowaliśmy mu leczenie od samego rana.

Ruszyliśmy przez spaloną słońcem równinę. Początkowo, po przekroczeniu rzeki, po lewej stronie minęliśmy kilka opuszczonych budynków. Okazało się, że jest to pozostałość po misji charytatywnej, która działała tutaj kilka lat temu, ale przez bardzo krótki czas i zniknęła bezpowrotnie. Podobne opuszczone budynki widzieliśmy w czasie wizyty na terenach zamieszkałych  przez plemię Kara. Krótki, soczysty komentarz Lungo i Nesona na ten temat potwierdził naszą opinię o tego rodzaju „pomocy charytatywnej”, która służy raczej zarabianiu znacznych pieniędzy przez rożne organizacje, a mało ma wspólnego z rzeczywistą pomocą. Od razu zobaczyliśmy analogię do sytuacji zaobserwowanej podczas naszej podroży do Nepalu i przypomniały nam się podobne opinie Kierana, naszego przewodnika w Nepalu, który wręcz twierdził, że pomocy w takiej formie Nepal nie potrzebuje. 

Posuwaliśmy się dalej dosyć szybko, chociaż było  parno i gorąco. Teren jest płaski, porośnięty skąpą roślinnością. Rzeka Omo tworzy tutaj rozległe meandry zanim wpadnie do jeziora Turkana. Przypomniały nam się sceny z filmu BBC o plemieniu Dassanech, w którym bohaterowie filmu wędrowali w nocy ku wioskom Dassanech. Szczerze mówiąc, przedstawiono tam tę wędrówkę jako dosyć męczącą - wędrówka nie jest łatwa, ale mogę śmiało powiedzieć, że chyba na potrzeby filmu przesadzono tam z pokazaniem uciążliwości tej wędrówki (film ten warto jednak obejrzeć, bowiem pokazano tam umiejętności i sprawność Dassanech w nocnym polowaniu na krokodyle).
Z daleka widzieliśmy obserwujące nas dzieci, kilkoro towarzyszyło nam przez cały niemal czas pozując nam do zdjęć i "wyczuwając" oczywiście słodycze w naszych kieszeniach. Mijaliśmy ciekawie nam się przyglądające osoby wędrujące gdzieś przed siebie, przenoszące na głowie różne towary. 








Dassanech żyją na terenach delty rzeki Omo, która wpada tutaj do jeziora Turkana, a samo słowo Dassanech znaczy: „Ludzie Delty”. Niestety, pomimo bliskości tego ogromnego jeziora i rzeki Omo, tereny na których żyją Dassanech mają charakter niemal pustynny, uprawa roli jest tutaj bardzo trudna i pracochłonna. Podobnie jak pozostałe plemiona żyjące wzdłuż rzeki Omo, wykorzystują oni jej cykliczne wylewy dla swoich upraw. Hodują także bydło, trudnią się rybołówstwem, są także bardzo znani z polowań na krokodyle. Mięso krokodyla jest istotnym składnikiem ich diety.
Postrzegani są jako jedna społeczność, chociaż wiadomo, że przez dziesiątaki lat zasymilowali oni szereg mniejszych plemion żyjących w okolicy. Badania Almagora i Carra pozwoliły ustalić strukturę społeczną tego plemienia opartą na ich pochodzeniu. Wyróżnią się tutaj 8 podgrup grup plemiennych, które historycznie wywodzą się z różnych społeczności, ale budują dzisiaj jedno plemię Dassanech - rysunek poniżej pokazuje ten podział (wg. Tosco).





Grupę Sheer uważa się etnicznie za najbardziej odpowiadającą "właściwym" Dassanech, wieleset lat temu żyli oni na zachodnim brzegu jeziora Turkana w miejscu znanym dzisiaj w plemiennych przekazach jako Nyupe. Wojny i trudne warunki bytowe spowodowały ich wędrówkę na północ, w tym samym czasie na te same tereny przybyli Orru. Naturalne procesy pozwoliły na włączenie do plemienia członków grupy Nyaaritch, ale np. Elelle zostali włączeni siłą. Dzisiaj trzon Dassanech stanowią ci, których korzenie pochodzą z grupy Sheer, a dokładnie należą do Inkabelo.

Sama struktura społeczna Dassanech oparta jest o klany, które mogą składać się z członków należących do  różnych podgrup plemiennych. Klanowość jest, podobnie do innych plemion, charakterystyczną cechą Dassanech. Wyróżnia się obecnie 8 klanów (zwanych tur), każdy z nich ma swoją własną tożsamość i zajmuje ściśle określone terytorium. Największym jest klan Galbur, którego nazwę można przetłumaczyć jako: „Klan Wody i Krokodyli”. Uważa się, że członkowie tego klanu posiadają dar i moc panowania nad krokodylami i wodą oraz mają moc uzdrawiania. Z kolei członkowie klanu zwanego Turat odpowiedzialni są za leczenie oparzeń, mają moc odpędzania węży a także odstraszania wroga od kradzieży bydła.
Klan Turneyerim ma z kolei moc walki z suszą i potencjał skutecznej modlitwy o deszcz. Członkowie tego klanu mają także moc uzdrawiania w przypadku ukąszenia przez węża – czynią to poprzez splunięcie na ranę po ukąszeniu. Członkowie innych klanów mają inne moce i umiejętności np. uzdrawiania przypadków chorób oczu albo ugryzień skorpiona.
Istotnym jest fakt, że zabronione są małżeństwa pomiędzy kobietą i mężczyzną z tego samego klanu. 


Kolejną istotną zasadą, decydującą o przynależności społecznej jest podział członków plemienia na grupy w zależności od ich wieku. Jest to dosyć skomplikowany system przynależności. Każdy mężczyzna przynależy do grupy wiekowej (hari), władza w każdej grupie sprawowana jest przez starszyznę około 30 mężczyzn zwanych ara.  Jednocześnie grupy wiekowe są podzielone na 6 grup pokoleniowych - w dwóch triadach, gdzie przynależność syna wyznaczana jest w zależności od przynależności ojca przez dosyć skomplikowany system. Wspomniane grupy pokoleniowe to odpowiednio: Nyemur i Nyemolomoyen, Nilimeto Nikoria, Nigabite i Nilimkrio (zainteresowanym polecam przed podróżą opracowanie Peggy Elfmann).

Szliśmy już ponad godzinę, minęliśmy jedną z mniejszych wiosek a z prawej strony rozpościerał się widok na deltę rzeki Omo. Powoli zaczęliśmy być otoczeni przez coraz większą grupę dzieci. Zbliżaliśmy się do większej osady, zostaliśmy dostrzeżeni z daleka i naprzeciwko nas wyszły kobiety z dziećmi na rękach. I oczywiście zostaliśmy natychmiast otoczeni przez kolejną gromadę dzieciaków, jak zwykle rozdając kilogramy słodyczy - to studnia bez dna.






Weszliśmy przez wąską bramę na teren wioski, wyraźnie zakłóciliśmy naszym przybyciem codzienny rytm funkcjonowania wioski. I jak zwykle zostaliśmy "oblężeni", zewsząd wyciągające się ręce po słodycze i prezenty. 

Osady budowane przez Dassanech są niezwykle skromne, plemię nie należy do tak bogatych jak Ari czy Hamar. Niskie chaty, budowane są naprędce ze wszystkiego, co tylko nadaje się do użytku. Dwie kobiety budowały taką chatę, przyglądając się nam z zaciekawieniem. Kobiety mające po 30- 40ści lat wyglądem przypominają europejskie 80-ściolatki.... . 
Kilku mężczyzn grało w gabatę - chyba najpopularniejszą grę wśród plemion Etiopii. Plansza do gry składa się z 12 pól (czasami po prostu zagłębień wydrążonych w ziemi), kilku osób biorących udział w grze oraz dwóch pól-magazynów, służących do zbierania zdobytych w trakcie rozgrywki pionów. Gracze mogą w trakcie partii podejmować piony z sześciu pól leżących po ich stronie planszy, jako magazyn wykorzystują zawsze większe pole leżące po prawej stronie. Gra ma wiele odmian i modyfikacji, jest tak popularna, że właściwie wszędzie w Etiopii widzieliśmy ludzi w nią grających.






Dassanech ubierają się w charakterystyczny sposób. Strój mężczyzn to kawałek materiału owinięty wokół bioder (sarong), kobiety z kolei noszą skórzane spódnice. Zarówno mężczyźni jak i kobiety gustują w noszeniu szeregu ozdób, naszyjników, kolczyków i bransoletek.






Podobnie jak u innych plemion, wyróżnia się kilka rodzajów małżeństw: darecg – czyli małżeństwo zaaranżowane, garu – małżeństwo konsensualne (nieprawne, konkubinat), seriti – małżeństwo przez porwanie, ayodi – małżeństwo dziedziczne. Oczywiście pan młody musi zapłacić rodzinie panny młodej za zgodę na małżeństwo, zapłata przyjmowana jest zarówno w postaci pieniędzy jak i bydła. 

Dassanech celebrują szereg swoich własnych, plemiennych rytuałów i uroczystości. Jedną z takich uroczystości jest Dimmi – czyli uroczystość błogosławienia pierwszej urodzonej córki w rodzinie. Błogosławieństwo takie otrzymują dziewczynki, gdy osiągną wiek 8-10 lat. Gromadzi się wtedy dziewczynki z tego samego klanu i w tym samym wieku w jednym miejscu – każdy klan ma specjalne miejsce dla tej uroczystości. Buduje się specjalne chaty na tę uroczystość, zabija kozy i bydło, ojcowie dziewczynek są bogato wystrojeni. Błogosławieństwo dokonywane jest przez mężczyzn należących do starszyzny plemiennej – po tej uroczystości ojcowie błogosławionych dziewczynek przyjmowani są w szeregi rady starszych. Samo błogosławieństwo ma gwarantować, że  przyszłe kobiety będą płodne i będą miały dużo dzieci.

Bardzo ważną uroczystością i rytuałem w plemieniu Dassanech jest rytuał obrzezania. W ciągu ostatnich lat szereg osób i organizacji z tzw. „cywilizowanego” świata próbowało ingerować w tradycję i utrzymywanie tego rytuału, co spotkało się z ogromnym sprzeciwem społeczności plemiennej. Dassanech traktują rytuał obrzezania jako jeden z najważniejszych w swojej tradycji i podkreślają to na każdym kroku. Obrzezaniu podlegają zarówno kobiety jak i mężczyźni, jest ono warunkiem niezbędnym, aby móc w przyszłości zawrzeć małżeństwo. Ceremonia obrzezania chłopców nazywa się edimita. Każdy klan ma swoje wybrane miejsce na przeprowadzenie tej ceremonii. Buduje się chaty, w których chłopcy oczekujący na obrzezanie przebywają około 3 miesięcy, Odwiedzani są w tym czasie przez członków swojej rodziny, która dostarcza im jedzenie. W dniu ceremonii, każdy z chłopców podlega po kolei obrzezaniu, po czym wracają oni do domu ze swoimi rodzicami. Dziewczynki są obrzezywane w wieku 10-12 lat. Nieobrzezane nie będą mogły wyjść za mąż i .... ich ojciec zostanie pozbawiony szansy zapłaty od pana młodego za zgodę na małżeństwo. Z tego powodu sami ojcowie są zainteresowani w dopilnowaniu procesu obrzezania swoich córek. Do momentu obrzezania dziewczynki są wyszydzane, a samo obrzezanie czyni z nich pełnoprawne kobiety – mogą wtedy nosić skórzane spódnice i są gotowe do małżeństwa, które zresztą następuje wkrótce po fakcie obrzezania. 





Dassanech są w konflikcie z większością swoich sąsiadów, co wiąże się z ich skłonnością do podkradania bydła od sąsiednich plemion. Znane są zwłaszcza walki z plemieniem Nyangaton i plemionami żyjącymi wokół jeziora Turkana.

Po kilku godzinach wracaliśmy tą samą drogą, było gorąco, kilkoro dzieci towarzyszyło nam do samej przeprawy. Jazda do Omorate i odwiedzenie Dassanech to niewątpliwie warta wysiłku wyprawa.








20 czerwca 2015



Etiopia, Ethiopia, Omo, Mursi, przeprawa Omo, Omorate, Dassanach, Dassanetch, plemię Dassanech, Dolina Omo




←11. Etiopia: Plemię Hamar i "bull jumping"                                                         13. Etiopia: Konso→