Po całodziennej podróży z Addis dojeżdżaliśmy do Arba Minch późnym popołudniem. Patrząc na mapę Etiopii łatwo zauważyć, że Arba Minch jest doskonałym punktem wypadowym dla dalszej podróży na południe. Można tutaj dostać się samolotem z Addis Abeby (kilka lotów dziennie), ale podróż samochodem umożliwia zobaczenie kilku ciekawych miejsc, które opisałem wcześniej i jeżeli nic nas nie goni to warto podróżować samochodem drogą na południe.

Napisałem "dojeżdżaliśmy" do Arba Minch, bowiem w przeciwieństwie do utartego schematu podróży (polecanego często w przewodnikach), Lungo postanowił nie kończyć naszego dnia podróży wjazdem i noclegiem w Arba Minch. Kilka kilometrów przed miastem skręciliśmy z głównej drogi i zaczęliśmy się "wspinać" naszą Toyotą na około 2400 metrów - naszym celem była wioska plemienia Dorze, które zamieszkuje ten region w górach Guge od około 500 lat.
Dorze to lud liczący dzisiaj około 38000 członków. Istnieje tutaj do dzisiaj 9 wiosek, wielu młodych ludzi opuściło położone wysoko wioski i osiedliło się w Arba Minch i Addis, część została zesłana w XIX wieku do Ankober , aby nauczyć miejscowe społeczności sztuki tkactwa. Gdy czytamy bowiem  o plemieniu Dorze to zazwyczaj pada jedno określenie ich opisujące - najlepsi tkacze. Dorze słyną od wieków ze swoich tkackich wyrobów, doszło nawet do tego, że każdego tkacza w Etiopii określa się mianem "Dorze". Ich umiejętności tkackie sprawiły, że wielu z nich opuściło swoje rodzinne strony zakładając warsztaty tkackie w Arba Minch oraz w Addis Abebie. W stolicy zamieszkują oni w północnej części miasta u stóp Entotto Mountan ("Shiro Meda") i tam można zamówić i kupić ich wyroby w jednym z warsztatów. Drugim plemieniem słynącym z tkackich wyrobów jest plemię Konso, jednak nie przemieścili się oni do miast tak jak uczynili to Dorze.Wyroby tych dwóch plemion spowodowały, że Etiopię uważa się za największego wytwórcę ręcznych wyrobów tekstylnych w całej Afryce Wschodniej.


Dorze żyjący nadal w górach Guge również zajmują się głownie tkactwem, ale także rolnictwem. Góry Guge zajmują powierzchnię około 866km2 i rozciągają się na około 40 km w kierunku zachodnim od Arba Minch. Średnia wysokość na jakiej żyją tutejsi mieszkańcy to około 2500 metrów, najwyższy szczyt ma 4207 metrów npm.

Zanim "ruszymy" dalej, warto spojrzeć na mapę poniżej. Pokazuje ona administracyjny podział okręgu SNNPRS - Southern Nations, Nationalities and People's Regional State. SNNPRS to jeden z dziewięciu regionów ("stanów") na jakie podzielona jest Etiopia, stanowi mniej więcej 10% obszaru kraju ale zamieszkuje go zaledwie 1.3 mln ludzi. Region podzielony jest z kolei na strefy (zones) a te z kolei na okręgi zwane "woreda". 








Jak widać na mapie, Arba Minch leży w strefie Gamo Gofa i stanowi także oddzielną woredę. Już teraz mogę powiedzieć, że głównym celem naszej dalszej podróży będzie strefa South Omo ale także Basketo, Konso, Dirashe i Amaro - tam żyją plemiona, które chcieliśmy odwiedzić.

Góry Guge, gdzie żyją ludzie z plemienia Dorze rozciągają na terenie czterech okręgów (woreda) - Kemba, Bonke, Dita i Chencha. To bardzo jałowy i trudny dla rolnictwa obszar ziemi, wymagający dużo wysiłku i pracy. Oczywiście główną rośliną uprawną jest tutaj enset - "fałszywy banan" o którym pisałem już wcześniej - ale uprawia się tutaj także jęczmień, ziemniaki i specjalne odmiany zbóż zwane "Bashkala" i "Dana marke" (odporne na mrozy i nie wymagające bardzo urodzajnych gleb). Zwierzęta tutaj hodowane to głównie krowy i owce ale także konie, muły i oczywiście kozy.
Interesujące są dane statystyczne z 2010 roku, które pokazują, że średnio rodzina liczy 7 członków (średnia w Etiopii to 5,4), średnia powierzchnia gospodarstwa to 0.5 hektara (20% mniej niż 0.5 a 34% powyżej 0.75 hektara), populacja w tym rejonie przyrasta około 2.5% rocznie .

Wjeżdżaliśmy więc późnym popołudniem na 2400 metrów w kierunku wiosek plemienia Dorze. Droga pełna głębokich kolein, padające przez ostatnie dni w nocy deszcze zrobiły swoje. Z góry zjeżdżał jeep z parą francuskich podróżników, którzy wspinali się tutaj rano, aby teraz wracać na nocleg do Arba Minch. Po około godzinnej jeździe stanęliśmy na szczycie i wtedy zrozumieliśmy, jak dobrym pomysłem było "wspinanie się" tutaj późnym popołudniem - zachodzące słońce, cisza, nikogo dookoła. Ale jednym z najważniejszych dla planowania odwiedzin tej okolicy jest fakt, że na prawie 2400 metrów istnieje możliwość zorganizowania noclegu w niepowtarzalnej scenerii i atmosferze. Tutaj bowiem Tsehai Bogale, jeden z wykształconych członków plemienia Dorze, zaczął przed 3 laty tworzyć projekt Dorze Lodge - "hotelu" składającego się z 9 bungalow zbudowanych na wzór chat plemienia Dorze, oferującego nocleg w spektakularnych warunkach, lokalną kuchnię i obsługę rekrutującą się z członków miejscowych rodzin. Wszystkie chaty zbudowane są w stylu chat plemienia Dorze - maja kształt głowy słonia, wysokie na około 5 metrów z dużym pomieszczeniem w środku. Wszystkie meble, tkaniny są wyrabiane przez lokalne plemiona. Jedna z chat jest dwa razy większa, "rodzinna", warto tam zarezerwować nocleg. Projekt jest na razie w fazie rozwoju, prąd dostarczają lokalne agregaty, w nocy może być zimno, ale miejsce na nocleg jest znakomite, chyba jedno z najciekawszych na południu Etiopii. Widok z góry na jeziora Abaya i Chamo oraz Nachisar National Park jest po prostu fantastyczny.

Dorze Lodge - w tle nasza Toyota





Dojechaliśmy najwyżej jak się dało, zostawiliśmy samochód i dalej wspinaliśmy się kilkaset metrów w górę. Zbliżaliśmy się do wioski, pola obsiane pszenicą i jęczmieniem, a bliżej wioski rozpoznaliśmy charakterystyczne liście ensetu, natychmiast pojawiły się dzieci, cukierki poszły w ruch, krzyki i śmiechy. To sceneria, która będzie nam towarzyszyć przez najbliższe dni przy każdym odwiedzaniu lokalnych plemion i wiosek.






Lungo towarzyszył nam do samej wioski a do oprowadzenia po jej terenie poprosił jednego z lokalnych członków jednej z rodzin.
Tutaj mieliśmy okazje zobaczyć jeszcze raz, jak niesamowitą i ważną rośliną jest enset. Każda jego część jest wykorzystywana czy to jako podstawowy składnik posiłków czy też do wytwarzania różnych produktów (pisałem o tym wcześniej przy wizycie w wiosce Gurage).
Chaty budowane przez Dorze mają kształt głowy słonia albo wysokiego ula (bee-hives), budowane na wysokość 6- 15 metrów z czasem dosłownie zapadają się - dolne warstwy niszczone są przez termity co powoduje, że chata zapada się i zmienia też z czasem swoje przeznaczenie, stając się np. jedynie warsztatem lub magazynem. Taki "proces" trwa zazwyczaj od 20-30 lat, chociaż czasem nawet przez 80 lat chaty stoją w swoim kształcie, są one często w całości przesuwane a w miejscu starej chaty budowana jest nowa. Ogólnie mówiąc, im chata niższa tym starsza.Chata ma w środku główne pomieszczenie z piecem, obok miejsca do spania a po drugiej stronie miejsce dla bydła, które zgania się wieczorem chroniąc je przed nocnym zimnem.

Wioska Dorze




Proces tkania w wykonaniu Dorze to prawdziwy majstersztyk a technika, którą wykorzystują ma kilkusetletnią tradycję. Ich warsztat tkacki to tzw."pit looms", czyli krosna ustawione nad około 2 metrowym rowem na końcu którego siada tkacz i operuje krosnami. Samym tkaniem zajmują się zazwyczaj mężczyźni, kobiety pomagają głównie w zwijaniu wełny. Do samego tkania Dorze wykorzystują 3 rodzaje surowca: nawój osnowy (nitki przędzy), znane lokalnie jako kontare, wątek tkacki zwany mag i przygotowywany do samego procesu tkania przez kobiety oraz tzw. t'ilet, czyli kolorowe nitki służące do ozdobnego obszywania tkaniny. Najbardziej popularne rodzaje strojów produkowanych przez Dorze to: k'emis - to strój dla kobiet, noszony często wraz z długim szalem zwanym nat'ela, gabi - obszerny rodzaj stroju noszony zarówno przez mężczyzn jak i kobiety szczególnie w niskich temperaturach, bulliko - używany jako koc i narzuta na łózka. Pokazano nam jak wygląda sam proces tkania, proste krosna ale niezwykle wytrzymałe, mogliśmy poobserwować jak to wygląda w praktyce. Oczywiście zjedliśmy placki wypieczone na miejscu z ensetu.

Schodziliśmy w dół w kierunku Dorze Lodge w zapadających ciemnościach, w świetle zachodzącego słońca kapitalnie prezentowały się jeziora Chamo i Abaya.Kolacja już na nas czekała. W całej Dorze Lodge byliśmy tylko my, mogliśmy spokojnie usiąść w czwórkę - Lungo, Semeneh, moja żona i ja - na stole pojawiła się butelka araku, w połowie kolacji dojechał i przysiadł się do nas Tsehai, właściciel tego świetnego miejsca. Tsehai nawiązał kontakt z organizacją "Dzieci Afryki"w Polsce, ma w planie wspólne projekty i wyjazd do Polski w połowie 2015 roku.
Około północy zakończyliśmy dzień. Było chłodno ale czuliśmy się znakomicie, cisza dookoła, 2500 metrów, przestrzeń, jeziora w dole.........
Żyć nie umierać. 




29 stycznia 2015



Etiopia, Dorze, plemię Dorze, Dorze Lodge, tkactwo Etiopia, Omo Valley, Dolina Omo, Arbaminch, Arba Minch




← 3. Etiopia: Z Addis na południe                    5. Etiopia: Arba Minch i Park Narodowy Nechisar→