Przemierzaliśmy Dolinę Omo już od ponad dwóch tygodni. Spędziliśmy cały dzień z plemieniem Mursi, odwiedziliśmy także plemiona Karo, Konso, Ari i Bana,  przez dwa dni przebijaliśmy się do plemienia Dassanech pod granicę kenijską. Dolina Omo przez całe lata uważana była za miejsce, gdzie nie dotarła jeszcze cywilizacja a żyjące tutaj plemiona i społeczności wiodą swój żywot i kultywują swoje tradycje w niezmieniony sposób od setek lat. Chcieliśmy posmakować tego miejsca, doświadczyć spotkania z mieszkańcami tego południowo-zachodniego obszaru Etiopii. Decyzje o odwiedzeniu tego miejsca potęgowała świadomość, że za kilka, kilkanaście lat Dolina Omo zapewne  przestanie istnieć jako miejsce prehistoryczne, jako ziemia i miejsce  życia dla lokalnych plemion. W ciągu ostatnich lat rząd Etiopii postawił sobie za cel przekształcanie Omo Valley w obszar "cywilizowany". Rozpoczęła się swoista ekspansja przemysłowa na tych terenach. Budowa drogi przecinającej w poprzek dolinę, wywłaszczanie lokalnych plemion i przekształcanie ich ziem w plantacje cukru i  bawełny czy wreszcie regulacja rzeki Omo z budową mostu, tamy i elektrowni Gilgel Gibe III (otwarcie ma nastąpić w 2015 roku) przyniosą prawdopodobnie nieodwracalne zmiany i de facto stopniową zagładę tutejszych plemion.
Plemiona te przez całe wieki "żyły" z rzeki Omo, korzystając zarówno z jej zasobów jak i wykorzystując jej użyźniające wylewy wód do uprawy swoich ziem. Teraz ich świat ulega stopniowej zagładzie. Paradoksalnie zagrożeniem dla egzystencji lokalnych mieszkańców nie są turyści, którzy odwiedzają ten rejon Etiopii od lat, chociaż to "pod turystów" przekształcono wiele tutejszych miejsc a wiele wiosek i plemion stało się punktami turystycznych atrakcji na mapie Doliny Omo. Ciągle jednak w głębi doliny, zwłaszcza pod granicą z Kenią i Sudanem egzystują plemiona nie skażone w żaden sposób cywilizacją a wizyta "białego człowieka" wywołuj sensację i niepewność. Chcieliśmy odwiedzić właśnie takie miejsca.

Jak już wcześniej pisałem, nasz przewodnik Lungo urodził się w plemieniu Hamar jako tzw. "mingi" czyli dziecko, którego dalsza egzystencja może przynieść przekleństwo i zły los na całe plemię. "Mingi" praktykowane jest w plemionach Karo i Hamar (oficjalnie zakazane w plemieniu Karo w 2012 roku) i dotyczy dzieci, które urodziły się z jakimkolwiek defektem mentalnym lub fizycznym -  dotyczy dzieci urodzonych w małżeństwach nie akceptowanych przez społeczność plemienną, dzieci u których  górne zęby wyrastają wcześniej niż dolne, dotyczy także bliźniaków. Wszystkie takie dzieci przeznacza się na ofiarę bogom np. strącając je do rzeki lub zostawiając samotnie w lesie. Lungo przeżył dzięki determinacji swojej matki, która uciekła z nim w nocy do pobliskiej misji. Jako młody chłopak został Lungo "adoptowany" przez obywatela francuskiego, który płacił za jego edukację. Lungo ukończył etnografię i turystykę na uniwersytecie w Addis ale po latach odnowił swoje kontakty z rodzinnym plemieniem i pozostaje jego pełnoprawnym członkiem.Dla nas okazał się znakomitym przewodnikiem i dzięki jego znajomości lokalnych języków, ludzi i zwyczajów mogliśmy przez pierwsze dwa tygodnie naszego pobytu na południu Etiopii odwiedzić i poznać życie wielu lokalnych plemion nie skażonych cywilizacją i nie będących li tylko atrakcją turystyczną.

Już od kilku dni wiedzieliśmy, że w jednej z  wiosek w okolicy Dimeki przygotowywana jest uroczystość Ukuli Bukula – czyli wprowadzenia młodego mężczyzny w dorosłe życie.  Dimeka to miasto zdominowane przez plemię Hamar. Tutaj w soboty odbywa się ogromny targ, który ściąga setki przedstawicieli tego plemienia, ale także wielu członków plemienia Banna. 
W dniu ceremonii przyjechaliśmy do Dimeki wcześnie rano. Spotkaliśmy się z jednym z członków plemienia w którym przygotowywano całą imprezę. Postanowiliśmy od razu wyruszyć do wioski. Ale zanim to nastąpiło, Lungo zaproponował abyśmy weszli do lokalnego "pubu". Wskazał na zbudowany z drewnianych bali, niski na około 1.5 metra obiekt z charakterystycznym talerzem i żółtym baniakiem przyczepionym przy wejściu - wiedzieliśmy, że to oznacza miejsce gdzie można coś zjeść i..... wypić. Nie wiedzieliśmy tylko, że oto wchodzimy do "pubu" plemienia Banna i że ta wizyta zrobi na nas takie wrażenie. Przede wszystkim pomieszczenie było bardzo niskie, od razu musieliśmy usiąść na ławach postawionych na klepisku. Samo nasze wejście wzbudziło sensację. Byliśmy jedynymi białymi w środku, gdzie panował ogromny tłok. Półnadzy Banna zrobili nam miejsce miedzy sobą, w środku panował zaduch i zapach sorgo. Banna byli już lekko podpici. Lungo odezwał się głośno w ich języku, zamawiając od razu sorgo i fasole dla wszystkich. To wzbudziło aplauz i uznanie. Mieliśmy dobre wejście. Banna zaczęli dopytywać nas o nasze imiona i skąd jesteśmy - ważne było nasze imię i imię naszego ojca. Po chwili jeden z Banna przedstawił moja żonę, wykrzykując na cały pub - "Oto Ewa z plemienia Olka". Teraz zaczęły krążyć przekazywane z rąk do rąk naczynia z sorgo do wspólnego picia.  Siedzący obok Banna przekazał mi zaślinione przez dziesiątki ust naczynie, już sam zapach działał osłabiająco Wziąłem głeboki łyk, smaku nie zapomnę do końca życia....... Po chwili Banna zaczęli do nas podchodzić, dotykać nas jakby sprawdzając prawdziwość naszej białej skóry. Zaczęli także przedstawiać się i  ściskać nasze dłonie, jednocześnie z rąk do rak zaczął krążyć talerz z fasolą do wspólnej konsumpcji......Lungo czuł się w środku w swoim żywiole,wyszliśmy po godzinie dosyć oszołomieni.

Kobieta z plemienia Hamar


Semeneh, nasz kierowca, podjechał naszą Toyotą i ruszyliśmy do wioski Hamar, gdzie miał się odbyć "bull jumping". Droga była dosyć ciężka, przebijaliśmy się przez wertepy i głębokie rozpadliny powstałe po nocnej ulewie.
Uroczystość "bull jumping" czyli skoki przez stado byków to specjalny ceremoniał kultywowany przez plemię Hamar od wieków. Mężczyzna, aby uzyskać prawo do małżeństwa, założenia rodziny i posiadania własnego stada bydła musi stać się uczestnikiem tego specjalnego obrzędu,  którego kulminacyjnym punktem jest „bull jumping” czyli  próba  przebiegnięcia (przeskoczenia) po grzbietach krów i wykastrowanych byków ustawionych w jednym rzędzie bokami do siebie. To prawdziwy "skok socjalny" i zaliczenie tej próby jest gwarancją przejścia w dorosłość.


Plemię Hamar można najkrócej opisać jako bardzo przyjazną społeczność, kontakty z nimi nie stanowią żadnego problemu, dużo uśmiechu, przyjaznych gestów. Zajmują się głownie rolnictwem, hodują bydło, kozy, owce. Podstawową rośliną uprawną jest sorgo (sorghum), ale uprawiają także kukurydzę, fasolę i dynię. Sorgo to bardzo popularna roślina pastewna, dająca w sprzyjających warunkach wysokie plony ziarna. Liście wykorzystuje się jako paszę dla bydła a także kiszonki, natomiast ziarno przerabia na kaszę i mąkę. Także z sorgo wykonuje się napój alkoholowy, niemal wszędzie można się go napić. Popularną potrawą jest owsianka, ale przygotowywana właśnie z sorgo lub kukurydzy zmieszanymi z mlekiem lub wyciągiem z gotowanych łupin ziaren kawowych (tzw. shoforo). Popularny jest także chleb wypiekany z sorgo, tzw. balasha, spożywany z miodem lub masłem.
Szczególną rolę w plemieniu Hamar mają kobiety, odpowiedzialne za niemal wszystkie czynności dnia codziennego a także za wychowanie dzieci. Kobiety Hamar uważane są za bardzo ładne, stosunkowo wysokie z charakterystycznie plecionymi warkoczykami, okryciami z koziej skóry i naszyjnikami z kolorowych koralików i muszelek są łatwe do rozpoznania jako pochodzące właśnie z plemienia Hamar.
Naszyjniki i bransolety kobiet maja gównie kolor biały i czerwony, kobiety z plemienia Banna używają głównie koralików niebieskich i czarnych.
Naszyjniki na szyjach Hamerek obrazują ich status małżeński. Naszyjniki skórzane, zakończone zapięciem w kształcie rękojeści to tzw. "burkule" - naszyjnik taki nosi tylko pierwsza żona. Kolejne żony noszą naszyjniki miedziane. Naszyjniki takie nosi także pierwsza żona a ich ilość oznacza liczbę żon posiadanych jeszcze przez jej męża. Kobiety niezamężne i młode dziewczyny noszą na głowach kolorowe przepaski.

Kobiety Hamar (ale także mężczyźni) słyną z wykonywania i noszenia bardzo wymyślnych ozdób z bardzo różnych przedmiotów, np. bardzo popularne jest noszenie metalowych pasków do zegarków, które nosi się i przyczepia w rożnych miejscach. Najbardziej charakterystyczna jest oczywiście fryzura kobiet, włosy dekorowane czerwoną gliną i masłem, plecione są w gęste warkoczyki. Mężczyźni z plemienia Hamar na szczycie głowy noszą glinianą "czapkę", często dekorowaną ornamentami i piórami.
Wrogami dla Hamar są plemiona Dassanech i Nyangatom a przyjaciółmi (celebrującymi podobne obyczaje) plemiona Karo i Banna.




W plemieniu Hamar spotyka się różne rodzaje małżeństw. Pierwszy rodzaj, najczęstszy  to małżeństwo aranżowane czyli ustalone pomiędzy rodzicami chłopaka i dziewczyny.
Drugi rodzaj to tzw.kindle kays czyli małżeństwo konsensualne, uzgodnione przez młodych.
Kolejny rodzaj to tzw. yedot - czyli małżeństwo przez uprowadzanie, gdy pan młody porywa swoją wybrankę i z czasem otrzymuje akceptację rodziny panny młodej.
Jeszcze inne rodzaje honorowanych małżeństw to tzw. ishmena - czyli małżeństwo przez dziedziczenie oraz tzw. merima czyli małżeństwo poprzez zastąpienie np. przejęcie roli zmarłego męża przez jego brata.


Pierwsza żona z charakterystycznym naszyjnikiem burkule






Młody chłopak przygotowuje się do  próby "bull jumping" przez kilka tygodni, a przez ostatnie dni przed samą ceremonią odwiedza okoliczne wioski zapraszając znajomych i krewnych na tą uroczystość (jako zaproszenie służy kawałek kory z nacięciami pokazującymi ilość dni pozostałych do ceremonii). W przygotowaniach tych wspierany jest i nadzorowany  przez mężczyzn, którzy przeszli już udanie probe skoków po grzbietach bydła w ciągu ostatnich trzech miesięcy, ale ciągle są kawalerami i nie założyli jeszcze rodziny – są tzw. „Maza”. Dbają oni o dietę młodego mężczyzny przez kilka tygodni przed ceremonią, udzielają mu rad a w czasie samej ceremonii przygotowują do ostatecznej próby – gola mu głowę, nacierają jego skórę piaskiem, aby zetrzeć jego grzechy i nacierają odchodami zwierzęcymi, aby dodać mu więcej siły. 

Maza, żyjąc poza plemieniem  są uczestnikami każdej ceremonii „bull jumping”, która odbywa się w okolicy. „Maza” mają także specjalną, ważną rolę podczas samej ceremonii. Otóż jedną z istotnych części tej ceremonii jest rytuał biczowania (dosłownie) kobiet, zazwyczaj sióstr z rodziny kandydata na mężczyznę i Maza są tymi, którzy tego biczowania dokonują. Kobiety gromadzą się w grupie i jedna przez druga  wręcz proszą Maza o to, aby zostać biczowaną w pierwszej kolejności. Poddanie się biczowaniu ma pokazywać, jak silna więź łączy członków rodziny z młodym kandydatem na mężczyznę i umacniać go w przekonaniu, że nawet w trudnych chwilach w przyszłości może liczyć na wsparcie członków swojej rodziny.
Kobiety nie okazują bólu a większa ilość ran i blizn jest powodem do dumy i dowodem okazanego poświecenia. Ból znoszą także dzięki żuciu "khat". Khat to roślina oryginalnie pochodząca z Etiopii, jest żuty od wieków przez ludy żyjące na terenach Somalii, Etiopii i Jemenu. Osiąga do 2 metrów wysokości. Jego żylaste liście przypominają zeschniętą bazylię. Świeże liście są koloru beżowego lśnią, ale gdy dojrzeją, stają się szorstkie i żółtozielone. Emitują bardzo ostry zapach stąd od razu można wyczuć, czy ktoś ma przy sobie khat...... Liście khat zawieraj amfetaminę i katydon, działają jak narkotyk. Najbardziej pożądaną częścią liści są młode pędy z samego szczytu rośliny.
Do niedawna można było kupić khat np. w Londynie, gdzie był sprzedawany w sklepikach z roślinami we wschodnich dzielnicach zamieszkiwanych przez emigrantów z Etiopii. Kosztował około 4 funtów za pęk, można go było żuć przez kilka dni po zerwaniu. Od czerwca 2014 roku rząd brytyjski zakazał sprzedaży khat na terytorium UK i handel nim podlega karze.



Maza biczujący jedną z kobiet Hamar


Do wioski, w której miała się odbyć ceremonia przyjechaliśmy wczesne rano. Dzięki Lungo mieliśmy pełną swobodę poruszania się i obserwacji. Lungo "przekazał" nas pod opiekę jednego ze swoich plemiennych przyjaciół, sam bowiem postanowił wziąć aktywny udział w ceremonii.

Lungo - nasz przewodnik



W wiosce wyczuwało się podniecenie nadchodzącą uroczystością, trwały już wstępne przygotowania. Starsze kobiety zaczęły gotowanie posiłków i kawy. Jednocześnie w olbrzymich kadziach zaczyna się także przygotowywanie alkoholowego wyciągu z nasion sorgo - po całej okolicy rozchodzi się słodkawy zapach destylatu.  Młodsze kobiet przyczepiały do swoich nóg dzwonki, sprawdzały piszczałki, malowały swoja skore i włosy ochrą zmieszaną z masłem i błotem co nadawało brązowego koloru całemu ich ciału. Ta tłuszczowa mieszanka na włosach twardnieje, dredy stają się suche i skamieniałe ale po policzkach często spływa tłuszcz. Przygotowania odbywały się na dużej polanie przed wejściem do wioski. 

Przygotowania do uroczystości














Zaczęły się pierwsze tańce i śpiewy kobiet, które w grupie przemieszczały się po całej polanie tańcząc,śpiewając i grając na piszczalach. W tym czasie pojawili się pierwsi Maza, którzy także zaczęli przygotowania do ceremonii. Jednym z istotnych elementów tego przygotowania jest malowanie twarzy w rytualne wzory i barwy. Jednocześnie kobiety z rodziny młodego kandydata ma mężczyznę zaczynają prowokować Maza i prosić o biczowanie. Wygląda to jak pewnego rodzaju gra, przekomarzanie pomiędzy kobietami i Maza ale samo biczowanie może robić wrażenie na mniej odpornych obserwatorach. Blizny po zadawanych ranach są powodem do dumy, są często posypywane popiołem i węglem, aby dłużej się goiły i tworzyły blizny będące dowodem poświęcenia. Niemal każda z kobiet żuła khat, stawały się coraz bardziej hałaśliwe. Biczowanie skończyło się ponownie zbiorowymi tańcami i śpiewami.
Jednym z ważnych momentów uroczystości jest częstowanie gości kawą przygotowaną przez rodzinę panny młodej.


Malowanie twarzy przez Maza
















Jednocześnie po południu zaczęło się spędzanie i gromadzenie bydła przez które miał przeskoczyć młody chłopak. Sam kandydat, w otoczeniu Maza, poddawany był na uboczu ostatnim przygotowaniom do skoku.. Zaczęło się żmudne mocowanie i ustawianie krów i byków w jednym rzędzie, bokami do siebie. Musi ich być od 8 do 30 sztuk i kandydat musi przebiec po ich grzbietach minimum czterokrotnie.









Obserwowaliśmy młodego chłopaka uważnie. Szczupły, dobrze umięśniony i cały nagi (zgodnie z tradycją) był wyraźnie skoncentrowany i gotowy do skoku. Przy śpiewach i okrzykach członków plemienia przystąpił do próby i wykonał ją perfekcyjnie przebiegając po grzbietach przytrzymywanych przez Maza krów i byków. Powtórzył nawet swoją próbę raz jeszcze, przebiegając po raz kolejny czterokrotnie po grzbietach stada i pokazując swoją sprawność i siłę. Udane skoki spotkały się z aplauzem całej społeczności plemiennej.
Tak oto młody człowiek stał się pełnoprawnym mężczyzną. Aby jednak poślubić żonę będzie musiał teraz zgromadzić odpowiednią ilość kóz i krów ( zazwyczaj 20 sztuk bydła i 30 kóz), aby zapłacić za zgodę na ślub rodzinie panny młodej. W plemieniu Hamar panuje poligamia, mężczyzna może mieć do 4 żon z których zawsze najważniejszą rolę spełnia pierwsza z nich (jak wspomniałem wcześniej rozpoznać ją można po grubym, ozdobnym naszyjniku noszonym na szyi - burkule).


  







Skoki po grzbietach ustawionego bydła były kulminacyjnym punktem całej ceremonii. Teraz  nadszedł czas na biesiadowanie i zabawę. Już wcześniej przygotowano specjalne miejsce, gdzie wszyscy goście i członkowie plemienia  siadają kolo siebie, dyskutują, śpiewają i piją ogromne ilości alkoholu. Jak wspomniałem wcześniej, najbardziej popularny alkohol uzyskiwany jest  z sorgo.
Pije się także napój podobny smakiem do araku, otrzymywany z fermentacji ryżu i trzciny cukrowej.


Zabawa zapowiadała się na całą noc. Niemal wszyscy jej uczestnicy żuli khat. Żucie liści tej rośliny powoduje zwiększenie uwagi, większą wydolność i gadatliwość więc w około panował coraz większy gwar. Pomimo zaproszenia i zachęty ze strony Lungo, nie zdecydowaliśmy się jednak zostać całą noc i uczestniczyć w zabawie – komary cięły niemiłosiernie a smak sorgo poznaliśmy już wcześniej i nic nie skłoniłoby nas do ponownego kosztowania tego napoju . Wróciliśmy późno wieczorem do Dimeki bardzo zadowoleni, że udało nam się zobaczyć i uczestniczyć w ceremonii „bull jumping”.




















25 grudnia 2014



Hamar, Hamer, bull jumping, Maza, skoki, sorgo, Dimeka, khat, Dolina Omo, plemię, plemiona



← 10. Etiopia: czy plemiona Doliny Omo czeka zagłada?                          12. Etiopia: Plemię Dassanech→