10. Izrael: jerozolimskie restauracje
Jerozolima to nie tylko Święte Miasto pełne miejsc wartych zwiedzania, modlenia się, przeżywania i podziwiania. Jerozolima to także tętniące życiem 800 tysięczne miasto w którym toczy się normalne życie, funkcjonują teatry, uniwersytety, dyskoteki i restauracje. W końcu planowanie naszego pobytu tutaj nie może się ograniczać jedynie do pośpiesznego zwiedzania wszystkich „obowiązkowych” do zobaczenia miejsc. Potrzebny jest czas na relaks, na odpoczynek, na chwilę zadumy i oddechu. Potrzebny jest także czas na jedzenie i smakowanie tutejszej kuchni.
W czasie naszych pobytów w Jerozolimie mieliśmy okazję biesiadować w bardzo różnych miejscach. Mieliśmy możliwość skosztowania oryginalnych potraw przygotowywanych według receptur pochodzących z różnych rejonów całego świata. Były to miejsca i restauracje z typową, bliskowschodnią kuchnią, często rodzinne i serwujące bardzo tanie potrawy spożywane "w biegu", w przerwie pomiędzy zwiedzaniem różnych miejsc w Jerozolimie. Były to także restauracje bardzo eleganckie, uznane w przewodnikach kulinarnych po Jerozolimie, gdzie miejsca trzeba rezerwować z wyprzedzeniem i które słyną z oryginalności podawanych potraw. Mieliśmy okazję biesiadować w kilku takich uznanych restauracjach i wydaje mi się, że warte są one poświęcenia kilku słów w Zeszycie.
Nie jest moim zamiarem opisywanie tutaj specyfiki kuchni Bliskiego Wschodu. Napisano o tym tomy książek, w sieci można znaleźć niezliczoną ilość blogów kulinarnych poświęconych specyfice i smakom tej kuchni. Można znaleźć przepisy potraw, opisy produktów, smaków i wrażeń z konsumpcji falafeli, kebabów, humusu, miętowych sałatek tabbouleh czy też bab ganoush. To przebogata kuchnia, o tradycji sięgającej kilku tysięcy lat wstecz. O samych rodzajach przypraw i sposobach ich używania napisano opasłe poradniki, przepisy na przygotowywanie wielu potraw przekazywane są z pokolenia na pokolenie a szefowie kuchni zachowują w tajemnicy tajniki przyrządzania swoich potraw.
Jakkolwiek by to nie zabrzmiało to w Jerozolimie także tradycje kulinarne, podobnie jak religijne, mieszają się ze sobą i można tutaj posmakować potraw ze wszystkich stron świata. Pojęcie „kuchni Bliskiego Wschodu” obejmuje bowiem potrawy mające swoje historyczne korzenie w kuchni żydowskiej, libańskiej, tureckiej, palestyńskiej czy irańskiej. Przepisy potraw przenikają się dzisiaj wzajemnie, ale ich pierwowzory powstawały w różnych regionach Bliskiego Wschodu. Tradycyjny przepis na słodką, pistacjową baklawę pochodzi z czasów imperium otomańskiego, ale pretensję do jej pochodzenia wypowiadają także Grecy (ciasto serowe tiropita). Istnieją także przepisy przygotowywania tego ciasta sięgające czasów rzymskich (II wieku przed Chrystusem), które podają sposób przygotowania ciasta podobnego do baklawy (Placenta cake), składającego się z kilku warstw przekładanych różnymi rodzajami sera, miodu i liścia laurowego.
Podobne dyskusje trwają na temat pochodzenia niemal każdej z potraw, nie wyłączając słynnej przyprawy zatar - mieszanki na bazie tymianku, majeranku, oregano, prażonych ziaren sezamu i sumaku. Różnice w smaku tej przyprawy wynikają z proporcji składników tej mieszanki, o jej smaku decydują także np. odmiany używanego do jej przyrządzania tymianku.
Kuchnia żydowska cechuje się mnogością zimnych przekąsek. Wynika to z konieczności przygotowywania wielu dań przed szabatem, w czasie którego nie wolno gotować.
Mówienie dzisiaj o kuchni „żydowskiej” musi uwzględniać wpływy innych kultur i ich historię. Często wyróżnia się w kuchni żydowskiej trzy jej nurty: kuchnię żydów z Bliskiego Wschodu, gdzie widać znaczny wpływ kuchni arabskiej, kuchnię żydów sefardyjskich czyli Żydów zamieszkującym obszar Półwyspu Iberyjskiego oraz kuchnię żydów aszkenazyjskich, gdzie odnaleźć można wiele cech kuchni polskiej, rosyjskiej i niemieckiej (kto nie zna karpia po żydowsku.....).
Oddzielnym problemem jedzenia w Izraelu i Jerozolimie jest problem koszerności. Zasady i reguły koszerności doczekały się także wielu opracowań i nie jest moim celem tutaj ich analizowanie. Koszerność ma dla Żydów kolosalne znaczenie przy ocenianiu i rekomendacjach poszczególnych restauracji. Ja Żydem nie jestem, więc dla mnie problem ten praktycznie nie miał znaczenia przy kierowaniu się wyborem restauracji. Z drugiej strony w restauracjach koszernych przygotowuje się najczęściej potrawy według bardzo rygorystycznych przepisów kulinarnych nie zmienianych od wieków, stąd warto w takich restauracjach biesiadować.
Napiszę o kilku jerozolimskich restauracjach, które poznałem i które uważam za wyjątkowe i warte „zaliczenia”. Restauracji, barów i jadłodajni jest w Jerozolimie niezliczona ilość i każdy znajdzie coś dla siebie niezależnie od kryteriów dokonywanych wyborów. Mój opis to nie jest żaden przewodnik, ani reklama tych restauracji - ot, po prostu subiektywne wrażenia z udanych kolacji za które musieliśmy sami zapłacić. Jeżeli zaś mowa o płaceniu, to od razu powiem, że restauracje które opiszę to raczej miejsca, gdzie trzeba dość drogo zapłacić za udaną kolację......
Jedna z najlepszych pod względem kulinarnym to niewątpliwie restauracja Eucalyptus, koszerna, szeroko opisywana i rekomendowana w wielu przewodnikach kulinarnych. Często określana jest „restauracją na specjalne okazje” i Żydzi przyjeżdżający do Jerozolimy z całego świata rezerwują tutaj stoliki, aby celebrować rodzinne uroczystości. My celebrowaliśmy tutaj urodziny mojej mamy.
Restauracja zlokalizowana jest poza murami Starego Miasta, w tzw. zaułku sztuki, w którym swoje miejsce znalazły także galerie sztuki, studia fotograficzne i mniejsze kafejki.
Niskie, niczym specjalnym nie wyróżniające się budynki. Późnym wieczorem schodziliśmy wzdłuż murów od Jaffa Gate, aby po krótkim spacerze wejść do restauracji i zająć miejsce przy stole. Stolik trzeba rezerwować z dużym wyprzedzeniem. Gdy weszliśmy, zajętych było kilka stolików, jednak zaraz po naszym przyjściu restauracja zapełniała się powoli.
Eucalyptus
Z czego słynie Eucalyptus? - przede wszystkim z serwowania potraw opartych o składniki i przyprawy opisywane w Biblii.
Jej szef, Moshe Basson zbudował swoje receptury i pomysły na potrawy właśnie w oparciu o składniki opisywane na stronach Biblii.
Basson nauczył się gotować od swojej matki i dziadków, którzy prowadzili niewielką restaurację w okolicy, w której dorastał. Jego rodzina pochodzi z Iraku. Jako młody chłopak podglądał i smakował potrawy kuchni arabskiej.
Eucalyptus został otwarty w 1960 roku tuż za murami starego miasta. Basson świętował Tu b’Shehvat - czyli Święto Sadzenia Drzew, sadząc małe drzewo eukaliptusowe na podwórku swoich rodziców, od którego pochodzi nazwa restauracji. Drzewo i restauracja powoli się rozrastały, a Moshe Basson przejął rodzinny biznes prawie 30 lat temu.
Basson jest postacią bardzo szanowaną w świecie jerozolimskich restauratorów. Udziela wielu wywiadów, napisał kilka książek, istnieje wiele publikacji dotyczących jego działalności. Prowadził wykłady i lekcje na całym świecie, a kultura i dziedzictwo jego rodziny, które sięga wieków wstecz jest samo w sobie dobrą lekcją historii. W jego kuchni widać wszystko, co najlepsze w kuchni śródziemnomorskiej. Szereg lat spędził Basson we Włoszech, opracował recepturę swojego pesto. Za wprowadzenie elementów z kuchni włoskiej do swoich receptur i propagowanie „włoskich” smaków został Basson odznaczony Orderem „ Cavaliere del Lavoro”, ustanowionym w roku 1923 przez króla Wiktora Emanuela. Wygrywał wiele konkursów kulinarnych, w tym dwukrotnie konkurs na najlepszą potrawę z kaszy kuskus w San Vito lo Capo.
Eucalyptus jest odbiciem pomysłów i umiejętności Bassona, a jego pasja widoczna jest w serwowanych tutaj potrawach i jest rzeczywiście jedyna w swoim rodzaju.
Każda z potraw ma swoją historię i na dobrą sprawę o każdej z nich można by napisać małą rozprawkę. Basson często bywa w swojej restauracji, sam przygotowuje potrawy i serwując je, opowiada ich historię. Każdy z kelnerów może udzielić także wyczerpującego opisu każdej z pozycji restauracyjnego menu.
Nas obsługiwała kelnerka z amerykańskim akcentem, Holenderka z pochodzenia, która spędziła kilkanaście lat w USA. Każdemu z podawanych dań poświęciła kilka słów opisu - my także poczytaliśmy o niektórych serwowanych tutaj potrawach przed decyzją rezerwacji stolika w Eucalyptusie.
Najlepszym wyborem jest zamówienie jednego z 3 zestawów degustacyjnych proponowanych w karcie. Zestaw degustacyjny to zawsze wizytówka szefa kuchni, który przygotowując zestaw mniejszych porcji, zyskuje możliwość zaprezentowania większości swoich potraw i sposobu ich przygotowywania. Zestawy różnią się między sobą ilością potraw - i oczywiście ceną.
My zdecydowaliśmy się na „środkowy”, jedenasto-daniowy zestaw nazwany „Kings and Prophets”. Pozostałe dwa to mniejszy, siedmio-daniowy „King David” oraz większy, piętnasto-daniowy „Shir Hashrim”. Nazwy i zestaw potraw ulegają co pewien czas pewnym modyfikacjom, zmieniany jest zestaw dań i cena - warto sprawdzić akytualne menu na stronie restauracji. Do każdego z tych zestawów dobrać można odpowiednie wino. My zamówiliśmy lokalne Wadi Ketlav z winnic Wyżyny Judzkiej - mieszankę Cabernet Sauvignon, Merlot, Petit Verdot i Shiraz.
W Eucalyptusie ceny są wysokie, przygotujcie się na otwarcie swoich portfeli...... Często zadawane jest pytanie, czy warto płacić tak dużo za posiłek, choćby w najbardziej uznawanej restauracji? Dotyczy to także wyrafinowanych restauracji z gwiazdkami Michelin. Odpowiedzi każdy musi sobie udzielić sam. Nam zdarzało się biesiadować w wielu restauracjach Michelinowskich na całym świecie, traktujemy to zazwyczaj jako jedną z przygód i niespodzianek oraz jako wydarzenie na specjalną okazję. Wydaje mi się, że takie podejście jest najbardziej rozsądne. Opinie, że w tego typu restauracjach podawane są potrawy, które można zjeść niemal za darmo w innych miejscach, że „porcje są za małe” albo „jest stanowczo za drogo” można sobie darować. Ostatecznie zawsze istnieje możliwość wyboru a w Jerozolimie stołować się można w niezliczonej ilości miejsc i spróbować potraw i smaków z całego świata - każdy znajdzie coś dla siebie.
Naszą kolację w Eucalyptusie rozpoczęliśmy od zestawu rożnych past i dipów a także pesto podawanych z wypiekanym tutaj własnym chlebem oraz kawałkami focacci - czyli drożdżowego pieczywa popularnego we Włoszech, wypiekanego z dodatkiem szałwii i rozmarynu. Rodzice Bassona byli piekarzami, właścicielami piekarni w Beit Safafa oraz w Jordanii, stąd chleb wypiekany jest tutaj według własnej receptury.
Także pesto, jak wspomniałem, przygotowywane jest tutaj według własnego pomysłu. Przygotowanie dobrego pesto to prawdziwa sztuka i znaleźć można dziesiątki przepisów na jego przygotowanie. Pamiętam jak przed ponad 20 laty przywoziliśmy z Toskanii orzeszki piniowe (czyli sosnowe), ucieraliśmy je z innymi składnikami i próbowaliśmy przygotowywać nasze własne pesto. Dobór i proporcje składników mają istotne znaczenie, aby uzyskać powtarzalny smak i konsystencję, która nam najbardziej odpowiada. Zawsze mieliśmy problem z powtarzalnością smaku.
W Eucalyptusie pesto przygotowywane jest według przepisu Bassona, z prażonych orzeszków sosnowych zmieszanych z hyzopem. Hyzop to roślina biblijna („Pokrop mnie hyzopem a stanę się czysty”), znana także w medycynie starożytnej - zgodnie z założeniem serwowania w Eucalyptusie potraw opartych o tradycję biblijną musiał tutaj znaleźć zastosowanie . Hipokrates stosował hyzop na zapalenie oskrzeli, pije się hyzop w postaci herbaty, dodaje jako zioło do kąpieli a także jako składnik likierów i nalewek. Ma nieco gorzki, ostry, anyżkowy smak i trzeba go stosować z umiarem. Pesto podawane w Eucalyptusie miało lekko anyżkowy posmak.
Oprócz pesto zaserwowaną nam pastę z kolendrą oraz pastę sezamową (tahini albo tehina). Tehina to pasta także opisywana w Biblii, znana jeszcze od czasów Herodota. Nasiona sezamu są lekko podprażane, co dodaje im mocniejszego aromatu.
Obok podano nam szereg sałatek, z których najbardziej ciekawą w smaku był tabbouleh - czyli sałatka przygotowywana ze zmieszania pszenicznej kaszy bulgur, świeżej mięty, cebuli, pomidorów, pietruszki i oliwy z oliwek.
Kasza bulgur wytwarzana jest z twardej, makaronowej pszenicy (durum) i jest bardzo popularna na Bliskim Wschodzie. Najważniejsze są proporcje tych składników.
Tabbouleh to kolejna potrawa opisywana w Starym Testamencie. Znana była jednak już kilka tysięcy lat temu, pochodzi z górskich obszarów Libanu i znana była wśród tamtejszych społeczności jako bardzo pożywna przekąska.
Specjalną sałatką była hubeiza - czyli ślaz, to roślina znana w kuchni arabskiej i palestyńskiej. Smakuje trochę jak szpinak. Oczywiście także wymieniana w Biblii - w Księdze Hioba („Czy miła potrawa bez soli, a ślaz czy w smaku przyjemny ? Dotknąć się tego nie ważę, są niby chleb nieczysty"). Przede wszystkim jednak jej historia sięga oblężenia Jerozolimy przez Tytusa i panującego w Jerozolimie głodu - hubeiza była wówczas główną potrawą dla okupowanych i głodujących mieszkańców.
Następnie skosztowaliśmy zestawu małych porcji trzech różnych zup: zupy z soczewicy, zupy z karczochów i oryginalnie przyprawionej zupy pomidorowej. Soczewica jest rośliną uprawianą i wykorzystywaną w kuchni bliskowschodniej od kilku tysięcy lat. W Biblii wspominana jest kilkakrotnie - m.in. historia Ezawa (ulubionego syna Izaaka), który sprzedaje swojemu bratu Jakubowi prawo swojego pierworództwa za miskę soczewicy.
Kolejną potrawą, która nam podano był pieczony i częściowo wędzony bakłażan (oberżyna) nadziewany mięsem i polewany sosem aioli (czyli sosem czosnkowym). Bakłażan znany jest w kuchni chińskiej i indyjskiej od kilku tysięcy lat, do Europy przywędrował wraz z ekspansją muzułmańską w Hiszpanii w VIII wieku. Łagodny klimat Hiszpanii sprzyjał ich uprawie. Jeden z najsłynniejszych ówczesnych ogrodników i rolników, Ibn Al Awwam, w swojej obszernej książce na temat rolnictwa doradzał, jak uprawiać bakłażany.
Zestaw kolejnych, "nadziewanych" potraw był zresztą bogatszy - skosztowaliśmy faszerowane mięsem liście winogron (yebra) oraz słodkie figi nadziewane kurczakiem w sosie śliwkowo-tamaryndowym. Tamarynd to owoce tamaryndowca indyjskiego, drzewa pochodzącego z Madagaskaru. Owoce w kształcie strąków, jadalny miąższ ma słodko-kwaśny smak i jest wykorzystywany m.in. do różnych sosów i napojów, także do produkcji oleju. Warto wiedzieć, że tamarynd jest jednym ze składników używanych powszechnie sosów Worcestershire.
Kelnerka opowiadała nam kilka słów o każdej potrawie, potrawy napływały jedna po drugiej i chociaż porcje nie był olbrzymie to "napełnialiśmy" się powoli.
Następnie podano nam kofta - czyli grilowane kulki z mięsa jagnięcego polewane sosem z okry. Okra to warzywo strączkowe, białe nasiona są jadalne i mają smak podobny do cukinii. Jadalne są także liście, które dodaje się do sałatek.
Potrawą z której słynie Eucalyptus i która jest jego wizytówką jest Maklouba - skomponowana z kurczaka, ryżu i ziemniaków z dodatkiem różnych ziół i rożnych warzyw. Słowo "maklouba" z arabskiego znaczy "góra- dół" i oddaje sposób podawania tej potrawy. Przed podaniem na stół odwraca się naczynie z makloubą do góry nogami, tak, aby kurczak znajdujący się podczas gotowania na dnie znalazł się na górze. Danie podawane jest często przez samego Bassona, gdy znajduje się w swoim lokalu. Przygotowywane jest wówczas w ogromnym naczyniu i podawane dla wszystkich gości w lokalu. Towarzyszy temu specjalny ceremoniał angażujący wszystkich gości, odwracaniu naczynia z makloubą towarzyszy wypowiadanie specjalnych życzeń, opowiadanie anegdot i dowcipów.
Nam makloubę zaserwowano indywidualnie, w mniejszych naczyniach. Niewątpliwie jej specyficzny smak wynika z proporcji dodanych ziół i warzyw. Także mieszanka kurczaka z ryżem i ziemniakami stanowi o oryginalności tej potrawy. Na deser "wjechały" słodycze - ciasto miodowe z dodatkiem sezamu i chałwy a także gruszki w słodkim winie. Każda z potraw miała swój specyficzny smak. Całe menu skomponowane było w sposób bardzo przemyślany, dając możliwość skosztowania potraw według uznanych przepisów mistrza Bassona. Niewątpliwe Eucalyptus to miejsce uznane na kulinarnej mapie Jerozolimy, świetne zwłaszcza dla organizacji wieczoru na specjalne okazje.
Kolejną niezłą restauracją wartą opisu i w której mieliśmy okazję biesiadować to Darna - jedyna w swoim rodzaju restauracja serwująca potrawy kuchni marokańskiej. Jest to restauracja koszerna, mieści się w pięknym budynku w okolicach Jaffa Street. Restauracja jest bardzo wysoko oceniana na mapie kulinarnej Jerozolimy i stoliki trzeba rezerwować z dużym wyprzedzeniem. Zawsze znajdowała się na "liście" restauracji w których chcieliśmy zorganizować kolację.
Podczas ostatniego pobytu w Jerozolimie mieszkaliśmy w hotelu oddalonym dosłownie kilkaset metrów od tej restauracji. Podeszliśmy tam spacerkiem, przecinając zatłoczoną Jaffa Street. W progu lokalu zostaliśmy przywitani przez właściciela, który wskazał nam nasz stolik i przedstawił kelnerkę, która miała nas obsługiwać. W lokalu było już sporo osób, w jednej z sal odbywała się jakaś rodzinna impreza.
Darna to z jednej strony marokańska kuchnia a z drugiej strony - piękny, oryginalny marokański wystrój. Stoły są okrągłe, mogące pomieścić 6-7 osób dookoła. Ciężkie, haftowane ręcznie obrusy, miękkie, poduszkowe siedzenia, kafle na podłodze,wszystko w kolorach beżu i czerwieni.
Darna słynie ze swoich potraw przygotowywanych w glinianych naczyniach - tagine. Tagine to z jednej strony naczynie gliniane, bardzo charakterystyczne z przykrywką w kształcie stożka, w którym przygotowywać można różne potrawy. Z drugiej strony "tagine" określa się także wszystkie potrawy tak przygotowywane, opisując następnie co taka potrawa zawiera. Ogólnie mówiąc, jest to sposób przygotowywania potrawy poprzez bardzo wolne gotowanie (niemal duszenia) w piecu węglowym, pilnując, aby temperatura nie wzrastała zbyt szybko i potrawa powoli się gotowała.
Specjalnym rytuałem cieszy się tutaj podawanie
herbaty, nalewanej z dzbanka trzymanego wysoko nad stołem. Nasza kelnerka
robiła to z dużą wprawą.
Darna warta jest polecenia jako
"eksperyment" marokańskiej kuchni w Jerozolimie - niestety, ceny są
tutaj wysokie.......
Jeżeli znudzą i przejedzą wam się smaki kuchni bliskowschodniej to godne polecenia w Jerozolimie są dwie restauracje z kuchnią śródziemnomorską - jedna z kuchnią włoską, koszerna Piccolino, a druga, bliższa kuchni francuskiej to restauracja Cheese and Wine Rooftop, mieszcząca się na dachu słynnego jerozolimskiego budynku Instytutu Notre-Dame.
Wspomniane "przejedzenie" kuchnią bliskowschodnią nie jest objawem "wydumanym" i nachodziło mnie kilkakrotnie w czasie moich podróży na Bliski Wschód. Najbardziej pamiętam taki epizod sprzed 20 laty, także w Jerozolimie, gdzie jedynym rodzajem posiłku, który w pewnym momencie mogłem zjeść i który mi smakował był hamburger zjedzony w McDonaldzie przy Zion Square.
Piccolino to bardzo przyjemna włoska restauracja. Zarezerwowaliśmy stolik w wewnętrznym ogrodzie. Delikatne oświetlenie, scena w głębi na której co wieczór występują lokalne zespoły - muzyka w stylu jazz-rock z wpływami bliskowschodnimi.
Kelnerka, która nas obsługiwała była kilka lat temu w Polsce, w Katowicach. Zgodnie z jej rekomendacją zamówiliśmy różne rodzaje focacci. Focacia ma ciasto podobne do pizzy, ale dłużej wyrabiane i zazwyczaj posypywane z wierzchu solą i ziołami. Na deser crème brûlée i tiramisu. Ponownie zamówiliśmy wino lokalne, tym razem półwytrawne. Piccolino to idealna restauracja na wyluzowany, ciepły wieczór w Jerozolimie.
Piccolino
Restauracja Cheese and Wine Rooftop mieści się, jak wspomniałem, w historycznym budynku Instytutu Papieskiego Notre Dame, naprzeciwko Bramy Nowej. Budynek należy do Watykanu i zbudowany został w roku 1904. Początkowo służył jako miejsce noclegu dla pielgrzymów. Budynek został bardzo zniszczony w czasie Pierwszej wojny izraelsko-arabskiej w 1948 roku i praktycznie pozostawał w ruinie do roku 1967, kiedy to przeszedł pod jurysdykcję Izraela. W roku 1972 obiekt został zwrócony Watykanowi i zrekonstruowany w ciągu następnych lat. Nasz papież powołał tutaj Instytut Papieski oficjalnym dekretem w grudniu 1978 (była to jedna z pierwszych decyzji Jana Pawła II po rozpoczęciu pontyfikatu).
Jak napisałem wcześniej, restauracja mieści się na szczycie budynku Instytutu i słynie z tarasu widokowego na wschodnią Jerozolimę i Wzgórze Świątynne. Widok z tarasu rzeczywiście robi wrażenie. Był ciepły wieczór, Jerozolima jak na wyciągnięcie ręki.W czasie naszej kolacji lokal był pełen gości, rozbrzmiewał głownie język francuski. Restauracja słynie z bogatej oferty serów - zamówiliśmy mieszaną paletę serów francuskich, włoskich i hiszpańskich podawanymi z oliwkami, warzywami i sałatkami.
Jako danie główne zdecydowaliśmy się na wołowinę - wino tym razem francuski Merlot.
Kolacja była bardzo udana a miejsce jest godne polecenia nie tylko ze względu na dobrą kuchnią, ale także lokalizację.
Ogólnie mówiąc, restauracji i miejsc do biesiadowania jest w Jerozolimie nieskończona ilość. Dobre wspomnienia mamy także z restauracji Mona, położonej w bardzo ciekawym architektonicznie budynku, bardzo żydowskiej i lokalnej w charakterze czy też restauracji Machneyuda, założonej przez 3 szefów Assafa Granita, Yosse Elada i Uri Navona i serwującej współczesną, izraelską kuchnię -zawsze jest tutaj bardzo gwarno i dużo muzyki.
W Jerozolimie każdy znajdzie coś dla siebie - zarówno ze względu na rodzaj kuchni, lokalizację czy cenę. Dobry posiłek wart jest wydanego grosza, wszak nie samym zwiedzaniem i modlitwą człowiek żyje.........
27 września 2020
Jerozolima, restauracje Jerozolimy, Izrael, Instytut Notre Dame, Eucalyptus, kuchnia Bliskiego Wschodu, Darna, baranina, Biblia, potrawy
Takie jedzonko to nawet dzisiaj na kolacje1
OdpowiedzUsuńTo prawda, sam bym dzisiaj chętnie to menu powtórzył...... :)
UsuńGratuluje bloga, a zwłaszcza regularności pisania :)
Piękny opis.
OdpowiedzUsuńSmaczny wpis :) jadłbym wszystko ;)
OdpowiedzUsuńWszystkie opisane restauracje warte rozważenia, dzięki za opis.
OdpowiedzUsuńFajny wpis. Rzadko kto opisuje restauracje tak szczegółowo :)
OdpowiedzUsuńRestauracji jest w Jerozolimie całe mnóstwo, każdy coś znajdzie dla siebie. Te opisane są faktycznie fajne i ciekawe, tylko trochę drogie.... :)
OdpowiedzUsuńPierwszorzędny opis restauracji - normalna, nienachalna relacja z bardzo wartościowymi podpowiedziami. Zresztą większość Pana wpisów ma taki charakter - tylko za rzadko Pan pisze :) :)
OdpowiedzUsuń